Dawid Konieczka: Jest z nami Marcin Sobczuk, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. Panie Marcinie, protesty rolników na wschodzie Polski zaczęły się już w grudniu 2022 roku. W jaką stronę to zmierza? Jak to Pan widzi?
Marcin Sobczuk: Rzeczywiście, pierwszy protest zorganizowaliśmy tuż przed świętami 2022 roku w Hrubieszowie. Wzięło w nim udział około 400 traktorów i 500-600 ludzi, choć trudno to dokładnie oszacować. Już wtedy dostrzegaliśmy, że sytuacja rolników jest coraz trudniejsza.
Dawid Konieczka: Czyli wy byliście pierwsi, którzy pierwsi, którzy zwrócili uwagę na ten problem? Inni rolnicy z innych regionów Polski nie byli tego świadomi?
Marcin Sobczuk: Niestety, tak. My, jako członkowie Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego, już w czerwcu 2022 roku alarmowaliśmy w Ministerstwie Rolnictwa, że wysokie wtedy ceny po ok. 1500 zł za pszenicę nie utrzymają się długo i dopiero będzie płacz i tzw. zgrzytanie zębów. Niestety, władze nie zareagowały na nasze apele i wręcz się z nas śmiały. Mówiły, że mamy dobre warunki i nie mamy powodów do narzekań.
Nie trzeba było długo czekać. Już w grudniu ceny pszenicy spadły do 1200 zł za tonę. Po nowym roku, po pierwszych dopłatach rządowych, które my wcale nie chcieliśmy, bo wiedzieliśmy, że to tylko pogorszy sytuację, ceny jeszcze bardziej spadły. W piątek minister ogłosił, a w poniedziałek pszenica straciła 100 zł. W efekcie w ubiegłym roku sprzedaliśmy ostatnie partie zboża po ok. 900 zł za tonę. Dzisiaj stolik się wywraca do góry nogami. Oczywiście mamy świadomość, że to nie jest wina tylko i wyłącznie Ukrainy. Winą są tu światowe ceny, oczywiście działanie pewnie też Putina i to, że zaniża tak ceny zboża na całym świecie. Ceny pszenicy paszowej tu, na wschodzie kraju, spadły poniżej 600 zł za tonę netto. Jeśli tak dalej pójdzie, rolnicy w tym roku nie będą w stanie pokryć kosztów produkcji. Nie będą mieli za co nawet tych nawozów wysiać, bo ci, co jeszcze nie sprzedali zboża będą kupowali...
Dawid Konieczka: Ale to dotyczy nie tylko pszenicy, prawda? To dotyczy wszystkich zbóż, czy to kukurydza, czy rzepak.
Marcin Sobczuk: Tak, to dotyczy wszystkich zbóż. I nie tylko zbóż. Kiedyś rolnicy z innych branż mówili nam, bo to zboże, a inne rzeczy mają się dobrze. A dzisiaj? Dzisiaj praktycznie wszystkie branże rolnicze są w kryzysie. Może poza mleczarstwem, które jeszcze jakoś się trzyma, ale też jest niżej niż kiedyś. Nawet zwykłe trawy nasienne, które nie zależą od żywności ani od Ukrainy, też straciły na wartości. Po prostu przedsiębiorcy, firmy, przetwórcy wykorzystują sytuację i obniżają ceny, ile się tylko da. Co tu dużo mówić. Dzisiaj pszenica konsumpcyjna, na którą wcześniej podpisałem kontrakt 2/10 białka braku. Okazało się, że zaproponowano mi potrącenie 100 zł na tonie. Przecież to jest granda.
Protesty są tu już bardzo długo. Oczekujemy tego samego, co od poprzedniego rządu, czyli konstruktywnych i solidnych rozmów. Musimy usiąść do stołu i znaleźć rozwiązanie. Ale nie po to, żeby pokazywać się przed kamerami, że jesteśmy piękni i mądrzy.
Dawid Konieczka: Chyba lepiej prowadzić te rozmowy bez kamer.
Marcin Sobczuk: Zgadza się, lepiej bez kamer i z konkretnymi propozycjami na teraz, na już, żeby ludzi zdjąć z dróg.
Dawid Konieczka: Jakie są wasze propozycje na rozwiązanie tego problemu?
Marcin Sobczuk: Mamy dwie główne propozycje. Pierwsza to Zielony Ład, który trzeba bardzo porządnie zweryfikować. Cała Unia i wszystkie kraje rolnicze, które dużo produkują, się z tym nie zgadzają. Druga sprawa to jasna i przejrzysta kontrola tranzytu. Nie chcemy, żeby Warszawa mówiła, że tylko prowadzimy tranzyt i do nas się nic nie wlewa. My tu na dole przy granicach widzimy lub przez kierowców dowiadujemy się, że to zboże krąży po innych krajach, np. Litwa lub Niemcy, i wraca do nas z powrotem. Chcemy, żeby to było sprawdzane przez weterynarza, sanepid i inne instytucje. Wtedy będziemy czuli, że ktoś się zajmuje tym problemem i chce nam pomóc. Nie oczekujemy, że ceny zbóż wrócą do poziomu 1500 zł, bo to jest utopia. Ale nie możemy się zgodzić, że ceny w sklepach są tak wysokie, jakby rzepak był warty 4000 zł, a pszenica 1500 zł, a nam surowce spadają na łeb. To denerwuje zarówno nas, jak i mieszkańców miast.
Dawid Konieczka: Naszym zadaniem i celem tych protestów jest uświadomienie całemu społeczeństwu, co się dzieje. W reklamach i sklepach słyszymy, że olej rzepakowy potaniał o 30%, a jeśli spojrzeć na cenę rzepaku, surowca, z którego tłoczy się olej, to jest spadek o 250%.
Marcin Sobczuk: I trzeba dodać, że ten spadek cen rzepaku nastąpił już w poprzednich żniwach, prawie pół roku temu, a o obniżce cen oleju zaczęto mówić dopiero w ostatnich dniach. Podobnie cukier zaczął lekko tanieć dopiero teraz. A czy pieczywo tanieje? Nie zauważyłem tego w moim rejonie. Żyjemy w absurdach, gdzie kilogram wędliny w sklepie kosztuje tyle samo co kilogram zboża. Takiej sytuacji chyba nigdy nie było w naszym kraju.
Dawid Konieczka: To chyba rolnicy są pierwszą grupą, która alarmuje, co Zielony Ład oznacza dla całej Unii Europejskiej. Przecież Zielony Ład dotyczy nie tylko rolnictwa, ale też innych gałęzi gospodarki i społeczeństwa. Trzeba ich uświadomić, żebyśmy nie brnęli w tę stronę.
Marcin Sobczuk: Zgadza się. Cały czas próbujemy to wyjaśnić, że to, że koszty energii tak wzrosły, to też skutek Zielonego Ładu. Tutaj niestety mamy do czynienia z certyfikatami, normami emisji dwutlenku węgla, itd. Powoli wprowadza się samochody elektryczne, a nawet mówi się o ciągnikach elektrycznych. To wszystko wpływa na wzrost kosztów, które ponosimy, a cały świat się z tego śmieje, delikatnie mówiąc. Czy chcemy w Unii Europejskiej eksportować emisję dwutlenku węgla na inne kontynenty, bo tak to będzie wyglądało, jeżeli my nie będziemy produkować, a inne rejony to...
Dawid Konieczka: Trzeba stworzyć nowe technologie, które wymagają inwestycji całego przemysłu, a nie liczyć, że zredukujemy emisję tymi elektrycznymi pojazdami.
Marcin Sobczuk: Dokładnie, a przecież my jako rolnicy, uprawiając rośliny, wiążemy ten dwutlenek węgla. Przecież mówi się o sekwestracji węgla. Tutaj trzeba rolników jeszcze edukować, bo niektórzy są sceptyczni i nie chcą przyjąć do wiadomości, że pewne metody uprawy roli wpływają na mniejszą emisję, większe zatrzymanie wody, większą stabilność plonów. Przecież w obliczu kryzysów i wojen na świecie podstawą jest mieć swoją własną, zdrową żywność. A Unia Europejska chyba walkowerem chce oddać produkcję żywności w inne rejony świata.
Dawid Konieczka: Dziękuję, Panie Marcinie, za rozmowę.