Wczorajsze incydenty na granicy odbiły się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Rolnicy są zdesperowani i zdeterminowani, by chronic krajowy rynek zbytu dla swoich zbóż, których nie mają gdzie sprzedać, a jeśli już mają, to po cenach nie gwarantujacych zwrotu poniesionych na produkcje kosztów.
Rolnicy wysypali zboże, sprawą zajął się prokurator
W niedzielę grupa rolników rozpoczęła kontrolę cięzaówek wjeżdżających do Polski i z kilku z nich wysypałno ziarno na jezdnię. Sprawa zajęłą się najpierw policja, a potem prokurator. Rolnicy, którzy wysypali ziarno z ukraińskich ciężarówek usłyszeli już zarzuty.
Dziś atmosfera stałą się jeszcze bardziej gorąca. Z oddolnej inicjatywy rolnicy zablokowali 5 przejść granicznych z Ukrainą i zapowiadają blokadę i kontrole aut z produktami spożywczymi do skutku, aż nie przyjedzie do nich premier lub minister rolnictwa.
- Po prostu oddolnie indywidualni rolnicy już nie wytrzymują i sami sięgają po coraz bardziej drastyczne kroki jak palenie opon i słomy i otwieranie samochodów ciężarowych wiozących zboża. Tutaj rolnicy już nie czekają na polityków i ustalenia, robią to z czystego aktu desperacji. Sąsiad do sąsiada smsa pisze, że jest źle i trzeba działać. Tak się skrzykujemy i planujemy zaostrzanie tego protestu. My nie ustąpimy, mówimy, że już jesteśmy pod ścianą, a człowiek który stoi pod ścianą, nie ma się już gdzie cofnąć - mówił dziś w rozmowie z portalem topagrar.pl Marcin Gryn, rolnik i wiceprezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
Minister Czesław Siekierski komentuje wysypanie zboża na granicy
Do wczorajszego incydentu odniósł sie dziś minister rolnictwa Czesław Siekierski, który ublowea, że rolnicy nie opanowali swoich emocji, ale rozumie ich desperację i determinację.
- Nie ukrywam, że sytuacja jest napięta. Polscy rolnicy wysypali część zboża z ukraińskich ciężarówek. W mojej ocenie nie jest to właściwa forma protestu, ale często stosowana przez rolników w różnych krajach. Rolnicy nie opanowali swoich emocji, ale należy pamiętać, że są oni w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. U progu wiosennych prac polowych nie mają pieniędzy na zakup nawozów i środków ochrony roślin. Trudno nie zrozumieć ich desperacji. Jestem zwolennikiem dialogu i bezpośrednich rozmów, jako najlepszej formy rozwiązywania trudnych problemów - podkreśla szef MRiRW w swoim komentarzu.
Minister przeprasza za zachowanie rolników
W dalszej cześci swojego komentarza Czesław Siekierski przeprasza za zachowanie rolników i podkreśla, że polscy rolnicy od poczatku wojny pomagali Ukrainie i nadal chcą pomagać, ale Ukraińcom, a nie oligarchom, którzy stoją za tym wielkim importem produktów rolno-spożywczych.
- W imieniu polskich rolników przepraszam za taki akt desperacji i proszę o zrozumienie ich wyjątkowo trudnej sytuacji. Prowadzimy z ministerstwem rolnictwa Ukrainy rozmowy techniczne, podczas których chcemy określić warunki wymiany handlowej, które ograniczyłyby napływ towarów naruszających stabilność rynków rolno-spożywczych. Jednak przedstawiciele władz Ukrainy także nie byli powściągliwi. Formy wypowiedzi ministra gospodarki, a wcześniej mera Lwowa były zbyt ostre. Inni politycy ukraińscy też byli zbyt emocjonalni w przekazywaniu informacji. Rozumiem sprzeciw władz Ukrainy wobec trudności w eksporcie produktów rolnych. Mam też pełną świadomość, że handel odbywa się w dwie strony i my również eksportujemy do Ukrainy. Pamiętajmy jednak, że polscy rolnicy pomagali Ukrainie i nadal chcą pomagać. Chcieliby jednak, aby z tej pomocy korzystał budżet Ukrainy, korzystali rolnicy, a nie oligarchowie, którzy dysponują ogromnymi powierzchniami do upraw zbóż i prowadzenia innych rodzajów produkcji rolnej. To oni głównie stoją za tym wielkim importem, który narusza stabilizację rynków rolno-spożywczych w Europie - tłumaczy szef resortu rolnictwa.
W jego ocenie rozwiązania problemów nie leżą tylko w relacji polsko-ukraińskiej, ponieważ za organizację i zasady handlu na wspólnym, europejskim rynku jest odpowiedzialna Komisja Europejska.