Tak naprawdę poczułem już zmęczenie tymi protestami. Ostatnio byłem 20 lutego w Kostrzynie Wlkp., następnie czwartek i piątek 22 i 23 lutego udałem się na graniczny protest w Zosinie, no i 27 lutego byłem z grupą rolników z mojej okolicy na Strajku Ostrzegawczym w Warszawie. W ciągu zaledwie tygodnia 4 dni poświęciłem na protesty. Mam przecież swoje zadania w redakcji i w gospodarstwie, które prowadzimy wspólnie z bratem.
Ale wiecie co, nie załamuję się bo pomyślałem sobie o rolnikach ze wschodu Polski. Przecież oni protestują non stop i blokują granice od 9 lutego. W czasie rozmowy na granicy w Zosinie rolnicy mówią, że czasami „na nocnej zmianie” są zaledwie 3 osoby. Wiecie jakim obciążeniem dla nich jest nieprzerwane pilnowanie granicy. Przecież tam, podobnie jak w Waszych wioskach nie wszyscy są chętni do udziału w protestach.
Z mojej miejscowości udział w strajkach biorą udział zaledwie czterej gospodarze. Również w południowo-wschodniej części Polski nie wszyscy rolnicy garną się do protestów. Dlatego uwierzcie mi, rolnicy ze wschodu Polski naprawdę potrzebują wsparcia na granicy od kolegów z innych regionów Polski!
Mimo trudności rolnicy nie poddają się na granicach i dziękują okolicznym KGW, które na bieżąco przygotowują dla nich posiłki. Na granicy protesty i determinacja ludzi jest zupełnie inna niż w pozostałych częściach kraju. Jeśli na wschodzie kraju dają radę, to i my rolnicy w innych częściach Polski też musimy dać radę. Najważniejsze jest, abyśmy cały czas mówili jednym głosem i nie doprowadzili do wewnętrznych podziałów!
Kolejna sprawa. Wieczorem we wtorek w autokarze podczas powrotu jeden ze znajomych zaproponował, że na protest 6 marca trzeba odstąpić miejsca dla tych którzy nie byli w Warszawie 27 lutego. Ale oba autokary (70 osób duży i mały bus) nasz koordynator skompletował dopiero w poniedziałek przed południem. Doszliśmy do wniosku że 6 marca do stolicy nie pojedzie nikt inny jak skład z 27 lutego. Więc musimy się mobilizować, aby utrzymać minimum taką samą frekwencję. A było by jeszcze lepiej gdyby każdy uczestnik pierwszego tegorocznego marszu gwieździstego w Warszawie zabrał ze sobą jeszcze jednego sąsiada. A może po czwartkowym spotkaniu premiera z rolnikami okaże się, że nie będzie konieczności organizacji kolejnego protestu w Warszawie? Wszyscy mamy taką nadzieję.
Powiem jeszcze jedno. Nie wiem jaka jest taktyka Komisji Europejskiej, rządu i premiera. Oni chyba nie wiedzą z jaką grupą społeczną mają do czynienia. Rolnik to twardziel. Mimo, że u wielu z Was podobnie jak u mnie przychodzi chwila zmęczenia tymi protestami, to nasi rządzący muszą wiedzieć że my nie ustąpimy.
Każdy rolnik jest bardzo odporny na zmęczenie, doskonale wie że jak sam nie zadba o swoje to nikt inny tego nie zrobi. Przecież każdy z Was kto ma zwierzęta spędził nie jedną noc w oborze czy chlewni przy wcieleniach czy wyproszeniach. Ci, którzy suszą kukurydzę doskonale wiedzą, ze przez kilka tygodni trzeba poświęcać noce, aby zrobić swoje.
Kolejna grupa rolników to Ci którzy nawadniają swoje uprawy. Przecież oni tak samo spędzają noce na polu doglądając pracującego sprzętu. Każdy rolnik mimo zmęczenia i tak robi swoje, i tak samo musi być z protestami, aby nie zmniejszyć liczby protestujących. Rządzący muszą mieć świadomość, że nie mają do czynienia ze zwykłymi pracownikami, którzy odfajkują 8 godzin i "kładą lachę" na wszystko inne. Rolnicy nie są tacy!
Tak duży protest jak w Warszawie to ryzyko, że inne grupy będą chciały zrobić nam rolnikom zły wizerunek. Chodzi chociażby o jednostkowe zachowania prowokujące Policję i używanie środków pirotechnicznych w tłumie. Takim osobom chodzi właśnie o to, aby media wychwyciły pojedyncze incydenty i przypisać nam rolnikom chuligańskie zachowanie. Rozmawiając z policjantami przy Sejmie sami funkcjonariusze powiedzieli, że za zorganizowane użycie rac i środków pirotechnicznych odpowiadają lokalni zadymiarze, a nie rolnicy. Tacy ludzie, którzy wtopią się w nasz tłum także mogą wpłynąć na inny przekaz protestu, niż ten na którym nam zależy.
Paradoksalnie zagrożeniem tutaj mogą być także nie branżowe media, które swoimi relacjami mogą wypaczać przekaz naszych protestów. W Warszawie jeden z najbardziej cenionych lokalnych liderów nawiązał do hasła „Bez nas będziecie głodni, nadzy i trzeźwi”. Oczywiście relacjonujący wydarzenie na jednym z portali redaktor odniósł się wyłącznie do żartu lidera, który nawiązywał do spożywania alkoholu. Nie zrozumiał przekazu i powagi całego hasła, i zacytował wyłącznie wyrwany z kontekstu fragment wypowiedzi. Szkoda, że nie wszystkie media pokazują wysoką rangę naszego problemu, tylko cytują fragment żartu bo to dobrze brzmi i klika się w Internecie.
No i w końcu liderzy protestów. Niestety, nie mamy jednego lidera, który poprowadziłby tak duży protest jak w Warszawie. Tuż przed oficjalnym rozpoczęciem protestu posłyszałem pod sceną kuluarowe rozmowy lokalnych liderów protestów rolniczych. Rozmawiali, że podczas protestu ma wyraźnie wybrzmieć że to młodzi rolnicy są główną siłą mobilizującą i jednoczącą obecnie brać rolniczą.
Uważam, że prawdziwi lokalni liderzy protestów, rolnicy z krwi i kości których znamy nie tylko z protestów, ale również z tego że są po prostu wyśmienitymi rolnikami i promotorami nowoczesnych technologii nie powinni pozwolić, aby znani od 15 – 20 lat działacze próbowali ugrać na tych protestach coś dla swoich organizacji. Przecież niektórzy z nich są na świeczniku od lat i nie potrafili do tego czasu zadbać o interesy polskich rolników. Kluczowe jest teraz to, aby nie zmarnować siły jaką obecnie stanowią rolnicy. Najważniejsze jest, aby nie doszło do wewnętrznych konfliktów, które doprowadzą do osłabienia naszej grupy. Uważam, zresztą potwierdzają to również moi sąsiedzi, że największym zaufaniem rolników cieszą liderzy, którzy są wyłącznie rolnikami, a nie działaczami. A takich nie brakuje. To oni mają najsilniejszy mandat zaufania rolników i wyłącznie oni powinni reprezentować nasze interesy i prowadzić rozmowy z rządzącymi.
Niestety, jak do tej pory każdy kolejny protest i dotychczasowa bierność rządzących sprawiają, że coraz bardziej uświadamiamy sobie jacy my rolnicy jesteśmy mali wobec międzynarodowych korporacji i holdingów, które chcą w pełni przejąć rynek produkcji żywności.
Niestety, jeśli KE nie ochroni rolnictwa w Unii możemy mimo naszej pełnej determinacji zostać zmieceni z tego rynku. Przecież od wieków wiadomo, że ten kto ma żywność, energię i wodę rządzi światem. Dlatego niech cała ta Unia w końcu się ocknie i otworzy oczy.
Jak trzeba być krótkowzrocznym, aby nie widzieć tego, że osłabienie i wyniszczenie europejskiego rolnictwa indywidualnego doprowadzi do głębszych problemów. Chodzi np. o lokalne hurtownie owoców i warzyw, mniejsze firmy pakujące warzywa, mniejsze firmy handlujące lokalnie zbożem, nie mówiąc o drobnym handlu. Ogólnie źle będzie nie tylko rolnikom, ale również innym grupom społecznym. Może właśnie naszym i europejskim włodarzom chodzi o to byśmy byli biedni. Bo przecież biedny naród to spolegliwy naród...
Dawid Konieczka