Pierwsze oznaki ocieplenia obserwowano na Ziemi w latach 50. XX wieku. Ale poważniejsze anomalie rozpoczęty się praktycznie na początku XXI wieku. Niezależnie od tego, czy przyjmiemy, że obserwowane ocieplenie jest zjawiskiem cyklicznym, które z czasem przeminie, czy jest to trend stały, faktem jest, że na Ziemi jest dużo cieplej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu – zauważyła podczas sesji Uprawa w czasie VIII Forum Rolników i Agrobiznesu dr hab. Zuzanna Sawinska prof. Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Zauważyła jedną ciekawą tendencję. Otóż ocieplają się najwięcej miesiące zimowe. Wywołuje to konkretne problemy w ochronie roślin.
Ciepła zima powoduje wcześniejsze rozpoczęcie wegetacji
– Z naszych obserwacji na polach doświadczalnych wynika, że ciepła zima powoduje wcześniejsze rozpoczęcie wegetacji. Trwa ona przez to dłużej. Jednak razem z nią przyspiesza pojawienie się problemów z chorobami i szkodnikami. Przykładowo stonka ziemniaczana wychodzi na plantacje ziemniaków o 5 dni wcześniej i atakuje już w chwili, kiedy ziemniaki są jeszcze na początkowym etapie wzrostu – mówi prof. Sawinska. Wcześniejsze pojawienie szkodnika to z jednej strony ryzyko uszkodzenia mniejszych roślin i większe straty, a z drugiej daje to szansę na rozwinięcie się dodatkowego pokolenia owadów.
Zmiany struktury upraw, ale brak zmian fungicydów
Zmiany struktury zasiewów roślin rolniczych w Polsce doprowadziły do tego, że najwięcej uprawiamy zbóż, szczególnie pszenicy ozimej, pszenżyta, żyta i jęczmienia oraz jarych mieszanek zbożowych, nieco mniej zbóż jarych w siewie czystym. Według ostatnich danych ARiMR zajmują one 57,5% upraw na gruntach ornych. Duże znaczenie ma też rzepak (10,5% GO) i rośnie powierzchnia uprawy buraka (2,5% GO). Razem stanowi do 70,5% GO.
– W zbożach, rzepaku i buraku cukrowym stosujemy te same substancje czynne fungicydów. Na szczęście w kukurydzy, która zajmuje prawie dwa razy tyle pól co rzepak, prawie w ogóle nie używa się fungicydów do opryskiwania roślin. Jednak tak wielki udział upraw, w których stosuje się praktycznie tylko cztery ich grupy, czyli triazole, strobiluryny, morfoliny i karboksyamidy, potęguje zjawisko uodparniania patogenów – tłumaczy ekspertka z UP w Poznaniu.
– Zjawisko długiej jesieni lub pełzającej wegetacji w listopadzie i grudniu oraz wzrost liczby patogenów odpornych na fungicydy, powodują, że jeszcze przed zimą pojawiają się na plantacjach choroby. Ponadto niektórym z nich niestraszna niska temperatura, jak np. pleśni śniegowej czy pałecznicy zbóż i traw – wyjaśnia prof. Sawinska. Powoduje to, że wiosną, gdy rusza wegetacja, mamy na plantacjach już duży potencjał infekcyjny zarodników chorób. Zwykle wtedy jest jeszcze wilgotno i grzyby mają dobre warunki do rozwoju. Potem najczęściej ma miejsce susza i wydawałoby się, że presja chorób zniknęła. Jednak nie zawsze tak jest.
Utajony rozwój grzybów
– Pamiętajmy o tym, że większość patogenów roślin ma tzw. okres utajonego rozwoju. Nie dają one wtedy ewidentnych objawów, ale cały czas są na plantacji i tylko czekają, aby przypomnieć o sobie – wyjaśniała specjalistka od chorób zbóż. Okres utajonego rozwoju powoduje, że wielu rolników zapomina o konieczności ochrony roślin lub decyzję o zabiegu odkłada na ostatnią chwilę.
Niestety, oprócz powyższego wiosną mamy do czynienia z nieprzewidywalną pogodą, która uniemożliwia wykonanie opryskiwania. Przykładowo jest bardzo sucho lub zbyt zimno, a po ulewnym deszczu nie można wjechać w pole. Silne wiatry także utrudniają wjazd, gdyż zabieg w takich warunkach jest wykroczeniem, a ponadto rośliny pokryte są pyłem, co zmniejsza ilość substancji czynnej, która dociera do miejsca działania.
Wyzwania na 20 lat - rdza źdźbłowa zbóż i traw
– Według wszelkich przewidywań fitopatologów, w najbliższych 10–20 latach będziemy mieli problem z kilkoma chorobami. Na czoło wysuwa się rdza źdźbłowa zbóż i traw – tłumaczy prof. Sawinska. Choroba ta nie jest niczym nowym. Pierwsza odnotowana jej epidemia to rok 1874. Jednak w 1935 r. rolnik z tzw. Wielkich Równin USA na polu zdziesiątkowanym przez rdzę źdźbłową znalazł jedną roślinę zdrową. Z niej wyhodowano linie odmian odpornych z genem Rpg1 i praktycznie do końca XX wieku spełniały one swoją rolę, gdyż nie było problemów z rdzą źdźbłową w zbożach. – W 1995 r. zaczęły pojawiać się nowe rasy sprawcy choroby, które przełamały odporność odmian. Patogen ten zaczyna być problemem także u nas – dodała prof. Sawinska.
Wzrost zagrożenia rdzą żółtą
Drugą chorobą zbóż, o której będziemy częściej słyszeli, jest rdza żółta. Patogen ją wywołujący poraża podobnie jak poprzedni większość gatunków zbóż, a ponadto uprawne i dzikie trawy. Z epidemią tej choroby już mieliśmy do czynienia.
– W 2011 r. w Polsce zostało zdziesiątkowane pszenżyto ozime odmiany Grenado – wspomina ekspertka. Obecnie dominują u nas dwie rasy sprawcy rdzy żółtej: Warrior i Kranish. Mają one duże zdolności adaptacyjne do warunków pogodowych. Będą dobrze rozwijały się, zarówno gdy będzie zimno i mokro, jak również jeśli będzie sucho i gorąco. – Jest to duży problem, ponieważ nie mamy jednoznacznych warunków, co do których możemy przewidzieć, że będziemy mieli do czynienia z chorobą lub takich, w których możemy być spokojniejsi – dodała prof. Sawinska.
– Przyczyną wzrostu zagrożenia rdzą żółtą w Polsce jest ocieplenie. Patogen ten łatwiej zaatakuje, jeśli przezimują zarodniki ze stadium urediniów. Do niedawna warunki takie panowały tylko na zachodzie i północnym zachodzie Polski. Obecnie obszar dobrego zimowania uredinospor przesuwa się coraz dalej na wschód – wyjaśniała specjalistka. Przewiduje ona, że za kilka lat cała Polska będzie objęta strefą dobrego zimowania tego typu zarodników.