Problem polega na tym, że w UE nie ma już granic, a przepływ towarów i ludzi nie jest kontrolowany. Zresztą owady przenoszące to schorzenie w ogóle nie wiedzą co to jest granica i ani trochę nie rozumieją, że nikt nie życzy sobie ich obecności w Polsce. Przefrunięcie przez Odrę i przyniesienie wirusa do polskich stad bydła to tylko kwestia czasu. Nic dziwnego, że hodowcy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Transporty z różnymi towarami jadą codziennie z państw gdzie jest poważny problem z tą jednostką chorobową. Kuczmany, bo tak nazywają się kłująco-ssące owady roznoszące wirusa Orbivirus (Reoviridae), który wywołuje chorobę niebieskiego języka (Bluetongue) stanowią duże zagrożenie dla populacji bydła w Polsce. Zwierzęta nie zarażają się bezpośrednio od siebie, ale przez ugryzienia zakażonych muszek oraz poprzez krew lub nasienie.
- Sytuacja jest patowa. Choroba niebieskiego języka nie jest chorobą zwalczaną z urzędu, ale też nie ma zarejestrowanej szczepionki w Polsce, są za to zarejestrowane szczepionki w UE. Nie wiemy co z tym fantem zrobić jako hodowcy. Chcielibyśmy mieć szansę obrony naszych stad przed chorobą – mówi Zbigniew Kołoszyc, hodowca bydła mięsnego z woj. lubuskiego, członek zarządu Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, który reprezentował hodowców na spotkaniu.
Zezwolenie na stosowanie szczepień jest konieczne!
Wszystkie związki hodowców bydła, które brały udział w spotkaniu były zdania, że konieczne jest dopuszczenie stosowania szczepionek przeciwko chorobie niebieskiego języka w Polsce. Chcieliby mieć wolną rękę w podjęciu decyzji czy stado zamierzają szczepić czy nie, ale na rynku musi być dostępna szczepionka, tak jak w innych krajach unijnych.
Główny Inspektorat Weterynarii wystąpił w tej sprawie do ministerstwa rolnictwa i jeśli wszystko pójdzie po myśli hodowców niebawem na rynku będzie dostępna szczepionka na serotyp typu 3.
- W UE szczepionka jest dostępna. Problemem w Polsce jest to, że nie ma ulotki po polsku. Ministerstwo wychodzi z założenia, że jeżeli nie ma ogniska w Polsce, to nie ma potrzeby szczepienia – mówi Kołoszyc. Na razie nie wiadomo na ile szczepienia są skuteczne, ale dobrze jest mieć możliwość skorzystania z obecnych rozwiązań.
- Chcemy mieć wolną wolę, żeby się ratować. Pokolenie bydła to nie jest rok jak u świni, kilka miesięcy jak u drobiu i odnowić stado czy populację w ciągu roku czy dwóch. W przypadku bydła to jest 5 lat, od cielęcia do kolejnego pokolenia – zaznacza hodowca. Hodowcy zaproponowali, żeby w takim gronie spotkania odbywały się częściej, żebym problemy były rozwiązywane na bieżąco.
- Chcemy na bieżąco wiedzieć co dzieje się z chorobą. W ciągu kolejnych trzech tygodni będziemy mieli kolejne spotkanie w tej sprawie – dodał Kołoszyc.
Import zwierząt hodowlanych
Problem dotyczący importu bydła się pogłębia. Dzwonią do nas rolnicy, którzy mają poważne problemy z importem cieląt, odsadków i bydła hodowlanego z Francji, Holandii czy Belgii.
- Nie ma możliwości importu zwierząt. Tam gdzie jest ognisko jest strefa zapowietrzona sięgająca 150 km, czyli nie ma szans na import. Ognisk jest za dużo. Szczerze mówiąc, cieszę się że nie ma możliwości sprowadzania zwierząt, bo ryzyko importu chorego zwierzęcia jest bardzo duże – dodaje hodowca.
- W dzisiejszych czasach, kiedy hodowle zamykane są na porządku dziennym, ginie hodowla bydła w Polsce. Wiadomo, że to są ogromne straty materialne. W tym interesie chodzi o pieniądze, jeśli młody hodowca będzie widział, że nie ma perspektyw do rozwoju, że stale są jakieś problemy, to pójdzie na etat do pracy, żeby mieć święty spokój, a nie 24 godz. na dobę pracować przy bydle – podkreślił Kołoszyc.
Objawy choroby niebieskiego języka
Kołoszyc dodaje, że podczas spotkania przedstawiciele GIW tłumaczyli, że nie zawsze jest tak, że całe stado choruje, bo objawem może być spadek mleczności czy wydajności rzeźnej. Dużym problemem jest długi okres wylęgania choroby, gdyż objawy kliniczne u bydła mogą nie być widoczne nawet w 60-80 dniu po zakażeniu. Jednakże jeśli wystąpią, można zaobserwować:
- gorączkę,
- ślinotok,
- zaczerwienienie i obrzęk błony śluzowej jamy ustnej,
- owrzodzenie opuszki zębowej i niekiedy końca języka,
- zapalenie koronki i tworzywa racic, będące przyczyną kulawizny,
- u krów mlecznych - łuszczenie się naskórka strzyków i tworzenie się strupów,
- ronienia,
- rodzenie zdeformowanych cieląt, przy czym deformacje dotyczą najczęściej głowy. Na zakażenie najbardziej podatne są płody w okresie rozwoju mózgu.
- GIW organizuje spotkania PLW z rolnikami. To ważne, żeby uświadamiać hodowców, nawet jeśli przyjdzie ten czas szczepienia, czy choroby. Hodowcy muszą wiedzieć jakie są konsekwencje, co ich czeka i co mogą stracić. Nikt tego nie wytłumaczy, tak jak lekarz weterynarii – dodaje Kołoszyc.
Kiedy szczepionka na niebieski język dopuszczona w Polsce?
Mimo, że hodowcy otrzymali sporo konkretnych informacji na ten temat, to jednak trzeba zaczekać na zmiany legislacyjne w tym zakresie i poparcie ich w resorcie rolnictwa. Bez rozporządzenia się nie obejdzie.
- Najpierw musi wyjść rozporządzenie zezwalające na stosowanie szczepień i będzie lista dopuszczonych firm, które będą miały możliwość sprzedaży szczepionki na polskim rynku. To jest kwestia kilku tygodni, aby powstało takie rozporządzenie i były wszystkie konieczne pozwolenia. Konieczne są jednak decyzje w Ministerstwie Rolnictwa. Będziemy naciskać na GIW i resort rolnictwa, aby szczepionki jak najszybciej trafiły na rynek - podkreślił Zbigniew Kołoszyc.
Będziemy monitorować i informować na bieżąco.
