– W kraju są już powiatowe inspektoraty, w których pracuje tylko jeden lekarz weterynarii. W takiej sytuacji trudno wypełniać bieżące obowiązki, a tu jeszcze rząd dorzucił pół miliona kontroli w związku z rozporządzeniem o bioasekuracji – mówi Jacek Łukaszewicz, prezes Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej.
Organizatorzy akcji składania wniosków o podwyżki szacują, że takie apele zostały już wystosowane z ponad 80% powiatowych inspektoratów weterynarii. W Inspekcji Weterynaryjnej pracuje 3,5 tyś. lekarzy weterynarii. Ale wnioski składają także pozostali pracownicy IW.
Podwyżki pożądane
Młodszy inspektor weterynaryjny może zarobić w Inspekcji 2,5-3,0 tys. zł brutto. To powoduje, że chętnych do pracy po trudnych, 6-letnich studiach ciężko znaleźć. Nawet połowa konkursów na stanowiska nie odbywa się, bo nie wpływają żadne oferty.
– Jeżeli rząd chce zatrzymać afrykański pomór świń to musi wprowadzić zdecydowane podwyżki. Naszym zdaniem powinno to być natychmiast 1200 zł brutto na etat więcej. Z kolei nowo przyjmowany do pracy lekarzy weterynarii powinien zaczynać od średniej krajowej, a potem powinien mu być zagwarantowany dalszy rozwój finansowy – tłumaczy Jacek Łukaszewicz.
Pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej przypominają również, że od wielu lat dokłada się im obowiązków. Pragnę zwrócić także uwagę na fakt, że od wejścia do Unii Europejskiej nastąpił lawinowy wzrost zadań wykonywanych przez Inspekcję Weterynaryjną, który ocenia się na ponad 50% (dane Głównego Lekarza Weterynarii), a od tego czasu nie wzmocniono tej służby w zakresie zwiększenia wynagrodzeń, w sposób adekwatny do wzrostu realizowanych zadań. Powoduje to, że jedna osoba w powiatowym inspektoracie weterynarii zajmuje się zadaniami, których wykonanie powinno być powierzone dwóm osobom, z uwagi na wysoce specjalistyczny charakter i co za tym idzie, zakres wiedzy niezbędny do ich skutecznego, rzetelnego i prawidłowego wykonania – czytamy w pismach z żądaniami podwyżek.
Pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej wykluczają jakąkolwiek formę czynnego protestu.
– Jeżeli nie będzie żadnej pozytywnej odpowiedzi na nasze postulaty, ludzie zaczną po prostu składać wymówienia. Nikomu nie będzie się chciało wychodzić na ulicę i protestować – mówi anonimowa pracownica powiatowego inspektoratu weterynarii.
wk