
Potwierdza, że sytuacja jest bardzo niebezpieczna, ponieważ ogniska pryszczycy ujawniono dotychczas w Niemczech, na Węgrzech i na Słowacji.
Laboratorium w ciągłej gotowości
Choroba co prawda wystąpiła w gospodarstwach hodujących bydło mleczne, jednak pryszczyca jest równie groźna dla trzody chlewnej.
Właśnie dlatego Inspekcja Weterynaryjna prowadzi intensywne kontrole nie tylko na granicach, ale również w gospodarstwach, do których trafiły zwierzęta z krajów, gdzie stwierdzono wystąpienie ognisk choroby. Laboratorium w Zakładzie Pryszczycy Państwowego Instytut Weterynaryjnego pracuje w trybie 24-godzinnym.
Nieuniknione spadki cen skupu
– Wszyscy żyjemy tym tematem i muszę przyznać, że ryzyko zawleczenia pryszczycy do naszego kraju istnieje – mówi Marcin Śliwiński, prezes zarządu Grupy Kapitałowej Gobarto, która jest wiodącym producentem i dostawcą mięsa wieprzowego.
W jego ocenie, potwierdzenie ogniska pryszczycy w naszym kraju skutkowałaby spadkiem cen żywca wieprzowego i zahamowaniem eksportu.
– Przez jakiś czas więcej mięsa zostawałoby w Polsce, co miałoby negatywne skutki. Przetwórcy nie chcą kupować surowca z krajów, w których występuje pryszczyca. Tak było w przypadku Niemiec czy Węgier – zaznacza i dodaje, że trzeba być gotowym na, przynajmniej chwilowy, spadek cen żywca.
Co roku więcej ubojów
Marcin Śliwiński przyznaje, że chociaż są obawy, to Grupa Kapitałowa Gobarto działa normalnie. – Jeżeli chodzi o segment trzody chlewnej, staramy się w pełni wykorzystywać nasze zaplecze surowcowe – podkreśla.
W Polsce na koniec czerwca 2024 r. (według danych GUS) pogłowie trzody chlewnej wynosiło 9,1 mln sztuk, co jest historycznie niskim poziomem.
– W naszych zakładach z roku na rok liczba ubojów się zwiększa, a 45-50 proc. zwierząt pochodzi z naszej hodowli. Przychody segmentu trzoda chlewna Gobarto w 2024 r. wyniosły 584 mln zł i były 3% wyższe niż w 2023 r. Zysk segmentu spadł o 49%. To wynika z tego, że ubiegły rok był czasem wyjątkowym, jeżeli chodzi o poziom cen – wyjaśnia prezes Gobarto.
W 2024 r. Grupa Kapitałowa Gobarto wypracowała 3,73 mld zł przychodów ze sprzedaży, co było efektem sprawnie działającej sieci dystrybucji oraz segmentu ubojowego. Skonsolidowany zysk EBITDA (zysk operacyjny powiększony o amortyzację) wyniósł ponad 126 mln zł.
Polski warchlak zamiast duńskiego
Przedstawiciele Gobarto wyjaśniają, że spółka sukcesywnie zwiększa stada macierzyste.
– Inwestujemy w fermy zarodowe. Rozwijamy program Gobarto 500. Dzięki temu tuczniki z własnego zaplecza surowcowego plus z ferm pod kontrolą pozwalają na stabilizację. Co roku, pomimo zwiększonego uboju, zwiększamy nasze zaplecze surowcowe – zaznacza Rafał Oleszak, wiceprezes GK Gobarto i dodaje: – Firma w tym zakresie rozwija się organicznie.
Gobarto informuje, że jest jedną z niewielu spółek, które zwiększają udział własnego surowca w przetwórstwie. – Taka jest nasza strategia i skrupulatnie ją realizujemy. Chcemy, aby za kilka lat opierać się na naszym, polskim warchlaku, a nie duńskim – przyznaje Oleszak.
60 tys. stanowisk tuczowych
Jak rozwija się program Gobarto 500? – Na chwilę obecną wspólnie z hodowcami wybudowano 35 obiektów inwentarskich, w ramach których GK Gobarto zarządza blisko 60 tysiącami stanowisk tuczowych. W bieżącym roku planowane jest oddanie do użytku kolejnych 8 obiektów. Prowadzimy również istotną inwestycję polegającą na budowie własnej fermy zarodowej oraz biogazowni – wyjaśnia Marcin Śliwiński.
Drugim obszarem działalności, który miał największy wpływ na osiągnięte wyniki GK Gobarto, był segment Mięso i wędliny. W 2024 r. jego przychody ze sprzedaży wyniosły 3,68 mld zł (wzrost o 9,1%), przy 52,86 mln zł zysku EBITDA oraz 11,02 mln zł zysku operacyjnego.
– Pomimo presji cenowej oraz ograniczonej dostępności surowca, udało nam się zrealizować dobre wyniki w tym segmencie, co zawdzięczamy między innymi wyższemu o 18% względem 2023 r. wolumenowi uboju, który osiągnął liczbę 1,4 mln ubitych sztuk – podkreśla prezes Śliwiński.
Krzysztof Zacharuk