Około dwa tygodnie temu w Niemczech wykryto ognisko pryszczycy u bawołów wodnych. Polscy rolnicy drżą o swoje zwierzęta i wprowadzenie do kraju kolejnej, szalenie groźnej dla zwierząt i druzgocącej dla rynku rolno-spożywczego choroby.
- Przyjechaliśmy do Świecka, na granicę zobaczyć, jak służby pilnują naszego bytu, bo jeśli pryszczyca przedostanie się do naszych gospodarstw to będzie to koniec polskiej hodowli zwierząt – mówi Marcin Bereźnicki. Rolnik surowo ocenia działania służb na granicy.
Brak działań polskiego rządu
- Na granicy nie widzimy nic. Chcielibyśmy kontroli, mat dezynfekcyjnych, a tak naprawdę żądamy, żeby zwierzęta nie wjeżdżały do Polski, bo co nam po warchlakach, które przyjadą i zarażą nam nasze stada – mówi Bereźnicki i dodaje, że pryszczyca w Niemczech jest od dwóch tygodni, z rolnicy nie widzą działań polskich służb.
- Jesteśmy zniesmaczeni brakiem działań polskiego rządu. Poza bramką dezynfekcyjną nic się tutaj nie dzieje. Żądamy zakazu przywozu żywych zwierząt z Niemiec na około 30 dni w celu określenia czy pryszczyca w Niemczech się rozprzestrzenia, czy będą kolejne ogniska. Ta choroba na terenie Polski oznaczałaby Armagedon w gospodarstwach utrzymujących trzodę, bydło mleczne i mięsne. Jeżeli ognisko wykryto by w naszym kraju od razu stracimy wszystkie rynki zbytu dla mięsa, masła, mleka, serów. Ugotujemy się tym towarem – mówi Konrad Krupiński.
Rolnicy żądają konkretnych działań. Twierdzą, że minęło 17 dni, a władze umawiają kolejne spotkania. Ich zdaniem już nie ma czasu na spotkania, potrzeba realnych działań. Poza zatrzymaniem transportu żywych zwierząt domagają się kwarantanny dla zwierząt, które już wjechały do kraju.
- Wiemy, że dla producentów tuczników zablokowanie dostaw warchlaków byłoby kłopotliwe, ale jeżeli z nimi wjedzie do kraju pryszczyca wejdziemy w tryb, w którym teraz znajdują się Niemcy, utracimy rynki zbytu dla wołowiny, wieprzowiny i produktów mleczarskich. W 1 tydzień niemiecka gospodarka straciła 1 mld euro, czyli ponad 4 mld zł. To by wiązało się z ogromnymi kosztami dla polskiej gospodarki – uważa Karol Faszczewski.