Wielkie zmiany nastąpiły na szkolnych korytarzach, zwłaszcza tam, gdzie zamknięte są sklepiki szkolne. Wszystko przez znowelizowaną ustawą o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Zgodnie z nią, firmy prowadzące sklepiki szkolne mają zakaz sprzedaży tzw. śmieciowego jedzenia.
- Od początku nowego roku szkolnego w szkole mojego syna sprzedawane są kanapki. Nawet syn powiedział, że tylko kilka osób je kupuje, bo przecież większość dzieci kanapki przynosi z domu, podobnie jak owoce. Sami staramy się zwracać uwagę na jedzenie, ale nie jestem przekonana, że całkowity zakaz takiego jedzenia jest dobry. Skoro nauczyciel organizuje wycieczkę, podczas której zabiera dzieci do znanej marki fast fooda, a potem w szkole jest zakaz niezdrowej żywności to nie ma tu konsekwencji – mówi rolniczka z Wielkopolski.
Aktualnie sklepiki w szkołach zwykle są zamknięte albo sprzedają kanapki, co oczywiście nie jest rozwiązaniem problemu, ponieważ śmieciowe jedzenie nadal można kupić w sklepach w poblizu szkół.
Zakaz sprzedaży śmieciowego jedzenia zapewne nie jest rozwiązaniem problemu, jeśli o smakach, kulinariach i nawykach żywieniowych nie rozmawiamy z dziećmi w domu. To przecież tutaj, od najmłodszych lat, kształtujemy nawyki zywieniowe naszych dzieci. Dzieci przy stole też powinny mieć możliwość decydować o tym, co ma się na ich talerzu znaleźć, a posiłki powinny być różnorodne.
Pewnie dopiero wspólne działania rodziców i nauczycieli moga prowadzić do tego, że dzieci będą wybierały mądrze. Pod warunkiem jednak, że rodzice i opiekunowie też będą wybierali mądrze, bo dzieci czerpią przykłady od nas, dorosłych. ec
