– Wejście w uprawę ziemniaków to trochę jak skok na głęboką wodę. Przejęłam 2 lata temu gospodarstwo z pełną świadomością, że mam do dyspozycji bardzo słabe gleby – głównie V i VI klasy. W dobrych latach zbieraliśmy średnio 5–6 t/ha zbóż ozimych, rzepaku 3–3,5 t/ha, ale już w suchych sezonach plony leciały na łeb, na szyję! Szukałam uprawy, która byłaby odpowiednia dla takich gleb i dałaby mi stabilizację dochodu. Zaryzykowałam i postawiłam na ziemniaki – wspomina Agnieszka Tołłoczko, która prowadzi gospodarstwo w Szkotowie koło Nidzicy (woj. warmińsko-mazurskie). A ponieważ nic nie robię na pół gwizdka, od razu posadziłam 70 ha ziemniaków konsumpcyjnych, z przeznaczeniem do mycia i konfekcjonowania – dodaje ze śmiechem.
Ryzyko się opłaciło
Nie ukrywa, że niewiele wiedziała o technologii uprawy ziemniaka, której cały czas tak naprawdę się uczy, korzystając ze wsparcia agrotechnicznego przedstawicieli Centrali Nasiennej w Nidzicy, z którą nawiązała współpracę. Na całe szczęście dobre plony – mimo suszy – po pierwszym roku sięgające 50 t/ha przy cenie 50 gr/kg ziemniaków, które sprzedała do firmy Agrosad, pozwoliły spokojnie myśleć o specjalizacji gospodarstwa w tym kierunku. Pierwsze zarobione pieniądze zainwestowała zaadaptowanie starych budynków na przechowalnię.
– Przerobiłam stary płaski murowany magazyn zbożowy. Założyłam wentylatory, klapy nawiewowe i mieszacze powietrza, ociepliłam i zaizolowałam dach oraz ściany pianką poliuretanową. Sterowanie mam półautomatyczne. Zaadaptowanie budynku kosztowało ok. 60 tys. zł. Mogę tam przechować ok. 700 ton bulw do kwietnia. To za mało, ponieważ planuję zwiększenie areału ziemniaków – mówi rolniczka.
– Kupiłam dwa jednorzędowe używane kombajny do zbioru ziemniaków oraz używany kosz przyjęciowy i linię sortującą – wylicza.
Wprawdzie w pierwszym roku zarobiła na jadalnym ziemniakach, ale jak sama przyznaje – to zbieg dwóch okoliczności – wysokich plonów i dobrej ceny. Jednak cena ziemniaków jadalnych nie jest stabilna i potrafi spaść do kilkunastu groszy. Jej zdaniem, większą stabilność zapewnia produkcja kwalifikowanego materiału sadzeniakowego.
Więcej na temat doświadczeń Agnieszki Tołłoczko z nową technologią produkcji i o jej opłacalności przeczytacie w najnowszym numerze top agrar Polska na stronach 122-125.