Ziemniak w 2023 r. zajmował w naszym kraju powierzchnię 182,4 tys. ha (wg ARiMR). W porównaniu z pszenicą ozimą, której uprawialiśmy 2,28 mln ha różnica bardzo duża, ale w obu uprawach można liczyć na wysoko rozwiniętą technologię uprawy i mechanizację. W przypadku ziemniaka to wyspecjalizowanie jest nawet na wyższym poziomie, bo zaangażować trzeba więcej środków i zasobów do produkcji. Można jednak liczyć na godziwe zyski. Nie brakuje zatem firm, które w branży ziemniaczanej oferują wszystko, co do profesjonalnej uprawy ziemniaka jest potrzebne. I te wszystkie rzeczy można zobaczyć podczas targów Potato Europe, których ostatnia edycja odbyła się w Belgii 6–7 września 2023 r.
Odmiany ziemniaków - jadalne, na frytki i na chipsy
Mocnym punktem imprezy jest część odmianowa. Na poletku zaprezentowano ponad 50 odmian ziemniaka przeznaczonego na różne cele. Ponieważ targi odbywają się w Europie, nie mogło zabraknąć wątku ekologicznego. Osobną kwaterę poświęcono ekologicznej uprawie ziemniaka. Wystawiono na niej 18 odmian.
Nie zabrakło oczywiście poletek doświadczalnych z programami zwalczania zarazy ziemniaka. Swoje rozwiązania zaprezentowały m.in. BASF, Corteva, UPL czy Syngenta.
Hodowla - Ziemniak z bioreaktora
Coraz więcej w branży mówi się o mikrorozmnażaniu ziemniaka metodą in vitro. Metoda ta polega na wykorzystaniu zdolności komórek do szybkiego dzielenia się i odtwarzania wszystkich organów oraz całego organizmu. Mikrorozmnażanie – czyli z niewielkiej ilości roślinnego materiału wyjściowego tworzy się dużą liczbę roślin potomnych, o tym samym zestawie genów, czyli klonów. W przypadku ziemniaka efektem końcowym są pojedyncze rośliny lub mikrobulwy, które następnie wysadza się na polu. Takie rośliny powstałe z kultur in vitro można było zobaczyć na ostatniej edycji Potato Europe. Dla ziemniaka rozmnażającego się wegetatywnie to dobry sposób na przyspieszenie hodowli.
Na zmiany klimatu - Nie tylko biostymulacja
Od kilku lat coraz więcej uwagi poświęcamy przeciwdziałaniu skutkom zmian klimatycznych. W tym zakresie rynek zapełnił się wszelkiego rodzaju biostymulatorami i środkami mającymi chronić rośliny przed wszelkimi zagrożeniami. Na Potato Europe można było zobaczyć działanie preparatów wspomagających, np. biostymulatora Quantis od Syngenty mającego chronić przed stresem, np. suszy czy Utrisha od Cortevy. Ten drugi dzięki zawartości bakterii azotowych ma zapewniać roślinom dodatkową porcję azotu, co ma pozwolić na oszczędności w nawożeniu. Trzeba jednak pamiętać, że takie rozwiązania nie zawsze mogą przynieść oczekiwany skutek, bo mogą je ograniczać te same czynniki, przed którymi mają chronić.
Zobacz także: Trudny sezon przechowalniczy dla ziemniaków
Przed zbiorem - gińcie łęciny
Już dawno pożegnaliśmy desykanty z dikwatem na czele, narzędzie wręcz stworzone dla plantatorów ziemniaka, szczególnie sadzeniaków. Po ich wycofaniu z łęcinami trzeba jednak sobie radzić w inny sposób.
Pierwszym z nich jest ich mechaniczne usuwanie. Oprócz znanych już ścinaczy pojawiły się rozwiązania, zaprezentowane chociażby przez holenderską firmę Kloppengurg Machinebouw. Maszyna za pomocą gumowych wałków wyciąga łęciny z redlin. Innym nowym rozwiązaniem jest duńska rozdrabniarka od MSR-Plant Technology, mogąca pracować na 2, 4, 6 i 8 redlinach. Elementami roboczymi są dwie przeciwbieżnie poruszające się tarcze, które tuż nad redliną ścinają i rozdrabniają łęciny. Zaprezentowano też metodę niszczenia łęcin prądem, którą już mieliśmy okazję oglądać. Najpierw rośliny spryskiwane są płynem przewodzącym, a następnie rażone prądem o napięciu od 2 do 5 tys. V. Efekt zniszczenia łęcin po 7 dniach.
Ten artykuł pochodzi z wydania top agrar Ziemniaki 1/2024
czytaj więcej