Dodatkowo dziennikarze wytykali PIORiN bagatelizowanie sprawy, brak działań w kierunku wykrycia przyczyn i niezawiadomienie służb, jak policji, prokuratury czy ABW, a ministerstwu wycofanie się z dotowania walki z bakteriozą pierścieniową. Temat został rozdmuchany do skali, która wieszczy armagedon produkcji ziemniaka, za sprawą końca polskich odmian. W publikacjach telewizyjnych i internetowych pojawiły się prawdy, półprawdy i niedopowiedzenia.
Jedną z nich jest przedstawienie patogenu Clavibacter sepedonicus jako sprawcy olbrzymich strat w plonie. Tymczasem w branży ziemniaczanej wiemy doskonale, że jest to agrofag polityczny, o realnie małym obecnie zagrożeniu dla plonów, nieporównywalnym u nas z zarazą, alternariozą czy stonką. Jego pojawienie jednak nie jest bez konsekwencji dla rolnika, mają one charakter nie tyle spadku plonu, co obciążenia biurokratycznego i finansowego z zatrzymaniem w gospodarstwie uprawy ziemniaka włącznie. Faktem jest jednak wycofanie ministerstwa z dopłat do walki z tą chorobą (o tym piszemy w numerze 4/2024 kwartalnika Ziemniaki, który już niebawem dotrze do Czytelników).
Gromy na Kołodziejczaka
W programie TV Republika, który dotyczył problemu jaki pojawił się w Banku Genów Ziemniaka w Boninie gromy spadły na władze Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, w ramach którego funkcjonuje bank oraz nadzorującego tę ostatnią instytucję ministra Michała Kołodziejczaka. Wywołani do tablicy decydenci zorganizowali wczoraj (czwartek, 13 września 2024 r.) konferencję prasową w Boninie.
– Bank Genów Ziemniaka niczego nie stracił. Straciliśmy jedynie materiał, który był tutaj rozmnażany w celu wspierania polskich hodowli – powiedziała podczas konferencji dr hab. Maja Boczkowska, koordynatorka krajowa roślinnych zasobów genowych. Natomiast dyrektor IHAR, dr Michał Rokicki w rozmowie z nami, potwierdził, że nie utraciliśmy jako kraj żadnej odmiany ziemniaka. Dodatkowo wyjaśnił pewne, niezrozumiałe dla przeciętnego Polaka procedury i specyfikę tego typu instytucji Banków Genów.
Czym są banki genów?
– Bank Genów Ziemniaka ma kilka zadań. Są w nim m.in. przechowywane stare odmiany, które zostały wykreślone z Krajowego rejestru odmian, a zatem firmy komercyjne nie są zainteresowane ich utrzymywaniem. Są to m.in. odmiany historyczne krajowe i zagraniczne, które zostały już wycofane z produkcji komercyjnej, ale mogą stanowić ciekawe źródło genów do krzyżowań i tworzenia nowych odmian. Ponadto w Banku Genów Ziemniaka, co jest jego specyfiką w porównaniu do innych kolekcji banku genów roślin, przechowywane są też odmiany komercyjne, obecnie wpisane do Krajowego Rejestru odmian. Z odmian tych mogą korzystać hodowcy i na ich wniosek odmiany są rozmnażane i część z uzyskanego materiału trafia do hodowców, a część dalej jest przechowywana w banku – powiedział dyrektor IHAR.
Dyrektor Rokicki dodał, że wykrycie bakterii nie świadczy o bałaganie czy działalności przestępczej, ale jest wręcz odwrotnie. Restrykcyjne procedury zadziałały i bakterie nie wydostały się do środowiska.
Mogą "uzdrowić" odmianę
– Zatrudniamy wysokiej klasy specjalistów, którzy każdą odmianę potrafią rozmnażać w sterylnych warunkach. Dodatkowo, każdy materiał komercyjny przekazywany do banku genów jest poddawany testom na obecność wirusów i w przypadku ich wykrycia jest od nich uwalniany Zatem w kolekcji banku przechowywane są tylko zdrowe materiały – wyjaśnił Rokicki.
Wywołany do tablicy przez TV Republika minister Michał Kołodziejczak podczas konferencji zauważył, że w chwili wykrycia bakterii, czyli w listopadzie 2023 r. rządził minister Telus. Natomiast po drugim wykryciu bakterii, czyli w marcu 2024 r. według Kołodziejczaka podjęto działania kontrolne, które jeszcze nie zakończyły się. To ma być jedną z przyczyn wstrzymania wydawania próbek z banku.
Tymczasem sytuacja wyglądała nieco inaczej, a minister użył skrótu myślowego. Dyrektor Rokicki wyjaśnia nam, że działania kontrolne ruszyły z urzędu zaraz po pierwszym wykryciu, czyli jeszcze w listopadzie 2023 r i wszczął je z urzędu WIORiN z Koszalina. Ta kontrola zakończyła się wskazaniem konkretnych działań, czyli utylizacją materiału z bakterią oraz sterylizacją i odkażeniem całości powierzchni, sprzętu i pomieszczeń, które mogły mieć kontakt z porażonym materiałem roślinnym. Dodatkowo mimo wnikliwej kontroli inspekcji nie udało się ustalić pierwotnego źródła zakażenia. Niezależnie od urzędowej kontroli, IHAR przeprowadził własny audyt wewnętrzny procedur w laboratorium Banku Genów Ziemniaka oraz zlecił audyt zewnętrzny. Te procedury trwają i zakończą się przygotowaniem raportu na potrzeby MRiRW.
Nie straciliśmy żadnej odmiany
– Jak widać nie można mówić o zbagatelizowaniu sytuacji – kwituje dr Rokicki. Dodaje, że konieczność zlikwidowania, np. ze względów kwarantannowych jednej partii rozmnażanych roślin in vitro, nie oznacza, że traci się na zawsze tę odmianę.
– W kolekcji odmian komercyjnych Banku Genów przechowywanych jest kilka niezależnych od siebie kopii każdej odmiany. Ponadto każda z polskich spółek hodowlanych posiada własną kolekcję materiałów pozwalających na samodzielne wyprodukowanie sadzeniaków – uważa Michał Rokicki.
Polskie Spółki hodowlane nie utraciły żadnych materiałów hodowlanych, a zdrowy materiał sadzeniakowy będzie jak zwykle dostępny dla rolników.
tcz