Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad mogliśmy zaobserwować przeplatające się okresy wzrostów i spadków cen tuczników. Hodowcy wiedzą, że nie ma stałej, pewnej, gwarantowanej ceny zbytu wyprodukowanych tuczników czy warchlaków. Wszelkie planowanie może być obarczone dużym błędem i niesie za sobą spore ryzyko, czego dowodem były ostatnie miesiące. Ceny żywca nie zależą już od sytuacji regionalnej w województwie, czy nawet kraju. Są najczęściej podyktowane tym, co dzieje się poza naszymi granicami, czyli trendami globalnymi. Wiemy, że dużo zamieszania na tym rynku od lat wprowadza wirus ASF. Nie wiemy, jak długo będziemy walczyć z pomorem, ale powinniśmy brać go pod uwagę we wszystkich planach budżetowych na najbliższe lata, zakładając, że ceny odchowywanych zwierząt niejednokrotnie mogą być na granicy opłacalności. Z doświadczenia wiemy, że po każdym dołku cenowym nadchodzi tzw. górka.
W tej całej rozgrywce warto szukać rozwiązań, które pozwolą długofalowo podnieść wyniki produkcyjne. Ich maksymalizacja pozwala odłożyć więcej. Najczęściej inwestujemy w nowe technologie, remont stada, szkolenie załogi, doradztwo weterynaryjne oraz precyzyjnie dostosowujemy do wymagań zwierząt pasze, które są kluczowym elementem w produkcji. W tej materii cały czas pojawiają się nowe rozwiązania, pozwalające odchowywać liczne mioty od loch nowoczesnej, bardzo wymagającej genetyki.
Przygotować oseski
Większość gospodarstw, zanim wprowadzi zmiany w żywieniu, testuje dostępne urządzenia oraz programy odchowu prosiąt. Im więcej noworodków w miocie, tym trudniej zadbać o ich wysoką masę urodzeniową i odsadzeniową. Chcąc sprawdzić różne programy odchowu prosiąt, warto porównać i zobaczyć, jak sprawdzą się w naszych warunkach. Jedną z możliwości jest podawanie pierwszych pasz do tzw. przyuczenia.
Szczegóły wyników doświadczenia opisujemy we wrześniowym wydaniu „top agrar Polska”. Zapraszamy do lektury.