- Serce się kroi, gdy widzimy w gospodarstwie tylko trzy z ośmiu budynków zasiedlone warchlakami. Rolnicy ograniczają produkcję i wstawienia świń na potęgę. Niedługo dojdzie do tego, że nie będziemy jeść swojego mięsa, a za niepolskie będziemy płacić ogromne pieniądze. Wizyty u klientów to często łamiący się głos i łzy. W okresie świątecznym nie sposób było sobie w tej atmosferze składać życzeń. To bardzo trudny moment dla całej branży.
Pasze w skali roku podrożały średnio o 35%. Pszenica paszowa po 1300 zł/t, śruta sojowa po 2500 zł/t i 100% droższe aminokwasy. Tak drogo jeszcze nie było. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jakie będą stawki za surowce paszowe i czy w obecnej sytuacji w ogóle będą one dostępne. Rolnicy wolą kupować pasze pełnoporcjowe, a swoje zboża sprzedać. Dziś jest to często forma rozliczenia bezgotówkowego z producentami. Beczka przywozi do gospodarstwa paszę i wraca do firmy ze zbożem od rolnika - mówi w rozmowie z naszą redakcja Grażyna Rakowska.