Idea, chociaż szlachetna, miała wielu przeciwników i kontrargumentów. Zakaz bowiem ma głównie uderzyć w gigantyczne dyskonty i galerie, a za to iść na rękę mniejszym sklepikom. To jednak nie działa na korzyść samych pracowników, których warunki pracy zazwyczaj są lepsze właśnie w większych dyskontach.
Ustawa, dziurawa od wyjątków, została przegłosowana na końcu listopada. Tak więc od marca 2018 roku będziemy mieli dwie niedziele handlowe w miesiącu, od 2019 roku jedną niedzielę handlową, a od 2020 roku na zakupy nie pójdziemy w żadną niedzielę. Chyba, że… No i tu pojawia się lista wyjątków, którą wywalczono lub społeczeństwo natychmiast samo znalazło w niedopracowanej ustawie.
Gdzie na zakupy w niedzielę?
W samej ustawie jasno napisano, że piekarnie, cukiernie i lodziarnie mogą pozostać otwarte w niedziele. I tutaj dopatrzono się nieścisłości – zarówno Biedronka, Lidl, Carrefour sprzedają pieczywo wypiekane na miejscu, czy więc pozostaną otwarte? Przewiduje się taką możliwość.
Drugim głównym wyjątkiem, który prawdopodobnie pozwoli obejść zakaz jest zezwolenie na handel na dworcach i innych punktach, z których korzystają podróżni. To, że na terenie dworców w Polsce często funkcjonują przeróżne sklepy, może dać im możliwość swobodnego prowadzenia działalności. Ponadto zastanawiające jest, co w przypadku galerii handlowych, połączonych z dworcami, jak np. w Krakowie czy Poznaniu.
Z perspektywy rolnika
W odpowiedzi na pismo zarządu Krajowej Rady Izb Rolniczych Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ustaliło, że zakaz nie obejmie terenów rolno-spożywczych rynków hurtowych. Tak więc miejsca, gdzie przeważa właśnie taki typ handlu, mogą pozostać otwarte w niedziele. Dotyczy to także podmiotów, które na takich rynkach rolno-spożywczych nabywają swoje towary.
Co bardzo istotne dla rolników, otwarte pozostaną punkty skupu zbóż, warzyw, buraków cukrowych i mleka surowego.
Każdy pracujący na wsi wie, że w czasie żniw dzień tygodnia nie ma nic do rzeczy, jeśli chodzi o pracę w polu. Kiedy jest dobra pogoda, maszyny wyjeżdżają w pole i rolnicy pracują wytrwale aż do zmroku, a czasem i dłużej.
Co więc zrobić w przypadku, gdy maszyna zepsuje się akurat w niedzielę? Często czekanie do poniedziałku z zakupem może mieć opłakane skutki, tym bardziej, że od nabycia części do ponownego wyjechania w pole jest długa droga, bo część trzeba odpowiednio zamontować.
Dlatego też od 1 czerwca do 30 września każdego roku miejsca, gdzie można kupić maszyny rolnicze i części zamienne do tych maszyn mogą pozostać otwarte, a rolnicy mogą odetchnąć. Oczywiście najlepiej by było, gdyby nie trzeba było korzystać z ich usług, ale lepiej mieć tę możliwość.
Jak zakaz wpłynie na ceny i dostępność produktów, dowiemy się już w marcu. Miejmy jednak nadzieję, że nikt nie będzie pokrzywdzony.
al