Rynek rzepaku
Rzepakowi wiosna szkodzi
Rzepak na Matifie w poprzednim tygodniu sobie trochę poswawolił, wyskakując nawet powyżej 420 €/t, ale rekordowo ciepły luty dał nadzieję na wzmocnienie plantacji, co od razu odbiło się na spadających kursach. W relacjach giełdowych są cztery momenty, takie najbardziej istotne dla postrzegania cen rzepaku w dłuższej perspektywie.
Pierwszym są oczywiście zasiewy. Nie tylko my wszyscy, ale także giełdy zastanawiają się, ile rzepaku zasiano i czy było wystarczająco wilgotno dla wschodów roślin? Drugi moment, to ten z którym mamy obecnie do czynienia. Przedwiośnie i ruszenie wegetacji, rynki bacznie przyglądają się w jakim stanie rośliny wyszły ze snu zimowego i na tej podstawie budują prognozy aż do zbiorów.
Kolejne momenty są jeszcze przed nami: kwitnienie, kiedy świat się zażółca i wydaje się, że rzepaku jest wręcz bezmiar. To wtedy często następują największe pomyłki rynkowych ekspertów. A ostatni okres wpływający na ceny, to oczywiście zbiory, ich wcześniejszy, lub późniejszy start, a przede wszystkim plony. To przecież one i jakość nasion decydują o całym układzie cen w nowym sezonie.
Po dobrym przezimowaniu rzepak potaniał, ale coś czuję w kościach, że jeszcze zanim znikną z Matifu majowe kursy, doczekamy się powrotów dni pozwalających na płacenie za rzepak powyżej 1800 zł/t. Jednak nie czekajmy za długo, kwitnienie może być momentem prawdziwego załamania i powrotu notowań do poniżej 400 €/t.
Sam nie wiem, czy bym nie zrobił jakiś kontrolnych kontraktów na nowe zbiory, ale w złotówkach, bo coś czuję, że złoty się umocni jeszcze bardziej i o 4,30 zł/€ będziemy mogli na długo zapomnieć.