Rynek rzepaku
Wstecz nie ma się co oglądać
Przyglądając się ostatniemu tygodniowi na rynku rzepaku i temu co zaczęło się dziać niemal stale od ubiegłego czwartku trudno nie odnieść wrażenia, że rolnicy na lepszą sprzedaż mieli zaledwie 24 godziny. Rzeczywiście wektory zarówno rzepakowych lutowych notowań na Matifie, jak i kursów euro wskazywały wyraźnie że najkorzystniejszy na transakcję był ubiegły czwartek i to po południu, gdy kursy podeszły już pod 440 €/t, a kurs złotego zbliżył się do 4,40 zł w stosunku do europejskiej waluty.
Dla uważnych obserwatorów giełdy i kursów, a przede wszystkim cen, apogeum obydwa wskaźniki pokazały jednak we wtorek w tym tygodniu, od tego momentu rynek zaczął się schładzać. To schładzanie odbywa się niezbyt agresywnie i chętni do sprzedaży, którzy nie za bardzo epatowali się tym co było, a bardziej zastanawiali nad tym co jest i co będzie, zdążyli jeszcze sprzedać swój rzepak całkiem nieźle.
No właśnie, ale o tym, co będzie? Na to już zaczyna z wolna wskazywać Matif, który konsumując na notowaniach lutowych pięć razy mniejsze giełdowe obroty, co na majowych kursach wskazuje na wycenę rzepaku realnego do przyszłego handlu na poziomie poniżej 430 €/t, i jest to o 8 euro taniej niż wyceniane są schodzące niebawem z rynku kursy lutowe.
Czy znaczy to, że rzepak tzw "chwilowy" jest przeszacowany? Zapewne tak, do maja sporo czasu, a to będzie ostatni miesiąc notowań starego surowca. Rozważając moment sprzedaży, jeśli się tego jeszcze nie zrobiło, warto dostrzegać, że rzepak z nowych zbiorów jest na Matifie o kolejne 6,5 €/t tańszy.