Rynek rzepaku
W rzepaku już po wzrostach?
Analizujac słabsze prognozy dla tegorocznej produkcji rzepaku na świecie, a w szczególnosci w UE, rynek oczekuje wzrostów cen. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że w rzepaku, te wzrosty już się chyba odbyły. Przecież za takie należy uznać kursy powyżej 500 €. Teraz mamy żniwa i naturalny trend schładzania atmosfery. Jeśli jakieś wzrosty będą w najbliższym okresie to głównie pod wpływem zmniejszonej podaży do wytwórni, bo przetwórcy proponując dziś ceny bazujące na ok. minus 15 € do Matifu mają jeszcze jakiś bufor.
Nie znamy jeszcze zbyt wielu wyników zaolejenia i nie do końca wiemy jak zachowają się rolnicy. Słysząc jednak o podobnym zaolejeniu jak w roku ubiegłym wydaje mi się, że podaż żniwna idąca w parze z lekko spadającymi notowaniami, które trochę postraszyły może wystarczyć do utrzymywania się cen krajowych w korytarzu 1950–2050 zł/t.
Zamykanie się sierpniowych kontraktów może w najbliższych dwóch tygodniach powodować jakieś zawirowania giełdowe i tym którzy rzepak i tak dość szybko muszą sprawdzać warto będzie z nich skorzystać. Zwykle po przetasowaniu Matifu i przejściu na listopad, co jest najczęściej zbieżne z zapełnieniem się przyfabrycznych magazynów u przetwórców nadchodzi pożniwne uspokojenie rynkowe i dopiero w dłuższej perspektywie można liczyć na wzrosty spowodowane bilansami na nowy sezon.
Co do bilansów to ostatnio pojawiły się kolejne szacunki zapasów rzepaku na start obecnego sezonu i choć niektórzy przedstawiciele eksporterów szacują je na poziomie aż 600 tys. t, wskazując wprost na miejsce nagromadzenia tych stoków w zakładach przetwórczych, to choćby z powodu niewielkiego kontaktu tych handlowców z przetwórcami pracującymi w kraju, dane te należy raczej włożyć między bajki.
Zapasy na starcie sezonu 2024/25 są zdecydowanie niższe, a poziom oferowanych cen i terminów dostaw wskazuje, też na fakt słabego pokrycia przetwórców w rzepak objęty kontraktami terminowymi. Słowem czeka nas ciekawy sezon.