Rynek rzepaku
Było, ale czy minęło?
No właśnie, bo zarówno przetwórcy, z którymi spotykałem się w tym tygodniu na konferencji biopaliwowej, jak i znajomi rolnicy, którzy długo czekali na ceny ponad 2 tys. zł za swój przetrzymywany rzepak dopytują mnie, czy to już znowu koniec dobrej atmosfery do rzepakowego handlu? Absolutnie nie! Tak jak już nieraz pisałem, spadki mogą się jeszcze pojawić. A powiedziałbym, że obecne wzrosty przyszły nawet nieco wcześniej niż oczekiwałem, bo obstawiałem raczej okolice ok. 10 października, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.
No właśnie, ci co podobnie jak ja na rzepakowym handlu zęby już zjedli, doskonale wiedzą jak ten rynek jest nieprzewidywalny. W tym sezonie jednak tak dużo jest strzałek wektorów prowadzących rynek rzepakowy ku górze, że tylko z takiej czystej złośliwości tego paskudnego ze swej natury tworu, mogłoby się zdarzyć, że chcącym sprzedać rzepak w cenach zbliżających się do 2100 zł/t, by się to jeszcze w tym roku nie udało.
Na tą złośliwą naturę zwraca także uwagę moja ulubiona amerykańska ekspertka Angie Selzer, ona również twierdzi, że jeśli na rynku wszystko jest wyraźne i oczywiste, to jest to już wystarczający powód, żeby takim oczywistym nie było.
Ten ostatni akapit polecam tym, którzy widząc wzrosty czekają na kolejne. Tu raczej, zamiast czekać stosowałbym pradawne przesłanie o wykorzystywaniu szans i cieszeniu się tym co mamy brzmiące carpe diem.
Rynek pszenicy
Pociąg z cenami pszenicy opóźniony o...
Taki komunikat, jakby z dworcowego megafonu możemy słyszeć w swojej głowie przyglądając się temu, co dzieje się w notowaniach pszenicy na giełdzie Matif i temu, co proponują krajowe skupy. Czemu przypisywać to, że pszenica na Matifie ostro podskoczyła, a w kraju tak chłodno stabilnie, że średnia nawet spadła o złotówkę?
No cóż, jak pociąg się spóźnia, to znaczy, że gdzieś tam na trasie była jakaś awaria. Złośliwi stwierdzą, że nasz krajowy rynek zbóż jest w fazie permanentnych awarii. No... będą mieli rację. Wiele jest do poprawienia, począwszy od..., uderzmy się w pierś – Sprzedajacych, po oczywiste postawy Kupujących. Ci pierwsi bardzo często nie widzą potrzeby utrzymania stałego kontaktu z rynkiem, poprzez systematyczną częściową sprzedaż, a ci drudzy będąc ospali z powodu nijakiego ruchu potrafią się zdrzemnąć, gdy ceny trzeba by było ruszyć.
I tak w tym tygodniu pociąg wzrostów cen za Matifem jest opóźniony, ale nie z powodu awarii, ale z powodu takiego, że zaparkował na wcześniejszej stacji. Kursy spadały, krajowe ceny szły do góry. Teraz pszenica na Matifie wraca i wracają podstawy do tych proponowanych od trzech tygodni cen krajowych.