StoryEditor

Rynek pasz pod presją kłopotów branży drobiarskiej

Niskie ceny drobiu oraz sygnały z ubojni do drobiarzy, by ograniczyli zasiedlanie kurników to zła prognoza na najbliższe tygodnie dla producentów pasz. Janusz Pacyna, dyrektor generalny Agrifirm Polska twierdzi, że najtrudniejsze dopiero przed nami.
10.04.2020., 16:04h
- Marzec był dla nas rekordowy, wyprodukowaliśmy o 5-7% więcej paszy niż w inne lata w tym okresie i siłą rozpędu ta produkcja jest na wysokim poziomie, ale najtrudniejsze tygodnie dopiero przed nami. Mamy już sygnały, że ubojnie naciskają na hodowców drobiu, wypowiadając umowy, ograniczając o 20-25% wstawienia, do tego dochodzą indywidualne decyzje hodowców, którzy sami zrezygnują z produkcji z powodu spadku cen – mówi Janusz Pacyna, dyrektor generalny Agrifirm Polska.

Niektóre zakłady drobiarskie już mrożą nawet do 70% ubijanych kurczaków z powodu problemów z eksportem mięsa drobiowego. Z jednej strony zamknięte restauracje, hotele, bary szybkiej obsługi w całej Europie, z drugiej problemy logistyczne z transportem i przerwane łańcuchy dostaw mocno uderzyły w branżę drobiarską. Przesuwane są odbiory kurczaków z ferm, rozchwiana jest produkcja.

Hamowanie przed nami 


-    Z tych powodów w ciągu najbliższych tygodni produkcja drobiu na fermach wyhamuje, a to dla nas oznacza mniejszy rynek zbytu – podkreśla Pacyna. Załamanie w drobiu jest o tyle dotkliwe, że firma produkuje 60% pasz właśnie dla drobiu. 30% trafia do hodowców i producentów trzody chlewnej. Tu, pomimo widma ASF, rynek jest dosyć stabilny, choć – zdaniem Pacyny – nie ma co liczyć na istotny wzrost produkcji. Wprawdzie możliwości zmiany produkcji w zakładach są, ale rynek ma swoją ograniczoną pojemność. Wieprzowina zostaje w kraju i ten rynek nie jest aż tak zależny od zawirowań na rynkach eksportowych.

Droższe komponenty – pasze nieco w górę


Po wybuchu epidemii koronawirusa w Chinach pojawiły się problemy z produkcją niektórych dodatków paszowych. Na szczęście sytuacja zaczyna się uspokajać.

-    Niektóre aminokwasy są produkowane prawie wyłącznie w Chinach i obecnie zabezpieczenie surowcowe jest już zapewnione. Chiny ruszyły, ale są problemy logistyczne i wahania kursowe. Generalnie te komponenty zdrożały od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, co spowoduje wzrost pasz pełnoporjcjowych o kilkanaście złotych na tonie – wyjaśnia Pacyna. Twierdzi jednak, że dziś największy czynnikiem kosztowym jest wzrost ceny pszenicy.

-    Z powodu rosnących kosztów surowca cena paszy powinna wzrosnąć, ale jak podnosić cenę paszy, kiedy mamy załamanie na rynku drobiu i pogorszenie opłacalności? – pyta Janusz Pacyna. W ostatnich tygodniach eksport pszenicy z Polski przyspieszył, a to pociągnęło za sobą wzrost cen. Zdaniem Pacyny, eksport pszenicy nie powinien się odbywać i nie powinniśmy pozbywać się zboża paszowego, zwłaszcza gdy grozi nam kolejna susza.

Pszenica ciągnie inne zboża


Ceny zbóż rosną ze względu na rosnące ceny pszenicy, kukurydza też drożeje. Producenci zbóż muszą mieć świadomość, że jeśli załamie się produkcja zwierzęca, to przemysł paszowy nie będzie kupował ziarna paszowego i to znowu uderzy mocno w ceny z nowych zbiorów. Przemysł paszowy nie jest w stanie zrobić aż tak dużych zapasów.

– My w Agrifirm nie mamy aż tylu magazynów, a poza tym do tego potrzebny jest spory kapitał – podkreśla Pacyna.

Bioasekuracja też kosztuje


Podobnie jak w innych sektorach producenci pasz muszą zadbać o bezpieczeństwo pracowników oraz kierowców.

- Wprowadziliśmy już znacznie wcześniej w związku z ASF czy ptasią grypą obostrzenia w zakresie standardów bioasekuracji. My wiemy jak działać w obliczu zagrożenia ze strony wirusów. Działania zabezpieczające są stosowane zarówno w wytwórniach jak i w transporcie pasz do ferm. To wszystko kosztuje – podsumowuje Janusz Pacyna.
bk
Karol Bujoczek
Autor Artykułu:Karol Bujoczek Dyrektor Wydawniczy – Przewodniczący Rady Redaktorów
Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
22. grudzień 2024 13:00