Niektóre zakłady drobiarskie już mrożą nawet do 70% ubijanych kurczaków z powodu problemów z eksportem mięsa drobiowego. Z jednej strony zamknięte restauracje, hotele, bary szybkiej obsługi w całej Europie, z drugiej problemy logistyczne z transportem i przerwane łańcuchy dostaw mocno uderzyły w branżę drobiarską. Przesuwane są odbiory kurczaków z ferm, rozchwiana jest produkcja.
Hamowanie przed nami
- Z tych powodów w ciągu najbliższych tygodni produkcja drobiu na fermach wyhamuje, a to dla nas oznacza mniejszy rynek zbytu – podkreśla Pacyna. Załamanie w drobiu jest o tyle dotkliwe, że firma produkuje 60% pasz właśnie dla drobiu. 30% trafia do hodowców i producentów trzody chlewnej. Tu, pomimo widma ASF, rynek jest dosyć stabilny, choć – zdaniem Pacyny – nie ma co liczyć na istotny wzrost produkcji. Wprawdzie możliwości zmiany produkcji w zakładach są, ale rynek ma swoją ograniczoną pojemność. Wieprzowina zostaje w kraju i ten rynek nie jest aż tak zależny od zawirowań na rynkach eksportowych.
Droższe komponenty – pasze nieco w górę
Po wybuchu epidemii koronawirusa w Chinach pojawiły się problemy z produkcją niektórych dodatków paszowych. Na szczęście sytuacja zaczyna się uspokajać.
- Niektóre aminokwasy są produkowane prawie wyłącznie w Chinach i obecnie zabezpieczenie surowcowe jest już zapewnione. Chiny ruszyły, ale są problemy logistyczne i wahania kursowe. Generalnie te komponenty zdrożały od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, co spowoduje wzrost pasz pełnoporjcjowych o kilkanaście złotych na tonie – wyjaśnia Pacyna. Twierdzi jednak, że dziś największy czynnikiem kosztowym jest wzrost ceny pszenicy.
- Z powodu rosnących kosztów surowca cena paszy powinna wzrosnąć, ale jak podnosić cenę paszy, kiedy mamy załamanie na rynku drobiu i pogorszenie opłacalności? – pyta Janusz Pacyna. W ostatnich tygodniach eksport pszenicy z Polski przyspieszył, a to pociągnęło za sobą wzrost cen. Zdaniem Pacyny, eksport pszenicy nie powinien się odbywać i nie powinniśmy pozbywać się zboża paszowego, zwłaszcza gdy grozi nam kolejna susza.
Pszenica ciągnie inne zboża
Ceny zbóż rosną ze względu na rosnące ceny pszenicy, kukurydza też drożeje. Producenci zbóż muszą mieć świadomość, że jeśli załamie się produkcja zwierzęca, to przemysł paszowy nie będzie kupował ziarna paszowego i to znowu uderzy mocno w ceny z nowych zbiorów. Przemysł paszowy nie jest w stanie zrobić aż tak dużych zapasów.
– My w Agrifirm nie mamy aż tylu magazynów, a poza tym do tego potrzebny jest spory kapitał – podkreśla Pacyna.
Bioasekuracja też kosztuje
Podobnie jak w innych sektorach producenci pasz muszą zadbać o bezpieczeństwo pracowników oraz kierowców.
- Wprowadziliśmy już znacznie wcześniej w związku z ASF czy ptasią grypą obostrzenia w zakresie standardów bioasekuracji. My wiemy jak działać w obliczu zagrożenia ze strony wirusów. Działania zabezpieczające są stosowane zarówno w wytwórniach jak i w transporcie pasz do ferm. To wszystko kosztuje – podsumowuje Janusz Pacyna.
bk