Pierwsze wsparcie produkcji świń w tym roku to blisko 450 mln zł, drugie to już tylko niecałe 30 mln. Obydwa rekordowo szybko wypłacane. Czy to wystarczy, by uratować sektor? Zapytaliśmy producentów świń, co dała im ta pomoc. Czy była ona niezbędna i czy pomogła przetrwać najtrudniejszy okres?
Produkcja świń: ryzykowny i niepewny biznes
– Od ponad dwóch lat czekamy na poprawę sytuacji ekonomicznej w produkcji świń, która nigdy nie nadchodzi – mówi Kazimierz Zabłocki z Laskowa w pow. żnińskim w woj. kujawsko-pomorskim. Rolnik wraz z synem gospodaruje na 80 ha ziemi. Utrzymuje 80 loch danbred w cyklu zamkniętym w rytmie 3-tyg., od których sprzedaje 1600-1700 tuczników rocznie.
Zabłocki od 19 lat rozbudowywał swoje gospodarstwo, które miało wówczas 4,5 ha i kilka świń. Dziś zastanawia się nad przyszłością tej gałęzi gospodarki.
– Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, wiążąc syna z produkcją świń. To dziś bardzo ryzykowny i niepewny biznes – zastanawia się Zabłocki.
W jego gospodarstwie
coroczne nadwyżki, rzędu nawet
200 tys. zł oraz
dopłaty przeznaczał na
inwestycje. Teraz ze względu na
sytuację ekonomiczną, środki te są przeznaczane na spłatę
bieżących zobowiązań, a i tak, jak twierdzi
rolnik, nie na wszystko wystarcza. Jego zdaniem
gospodarstwo utrzymuje się,
nie pada, ale
nie ma na inwestycje, a wiadomo, że bez modernizacji długo nie pociągną.
Więcej muszą zapłacić za energię, wodę, obsługę i opiekę weterynary...