Gdyby nie grupa producentów rolnych, nikt by z nami nie rozmawiał – mówi Piotr Szpanowski z Targowiska Dolnego w woj. warmińsko-mazurskim w pow. iławskim. Rolnik gospodaruje na 11 ha. Utrzymuje ok. 20 loch w cyklu zamkniętym. Rocznie sprzedaje ok. 300 tuczników, po 25 zwierząt raz w miesiącu. Lochy utrzymuje na płytkiej, a tuczniki na głębokiej ściółce.
Szpanowski jest jednym z 67 członków grupy producentów rolnych Lub Tucz z Lubawy. Produkuje ona i sprzedaje rocznie ok. 50 tys. tuczników do zakładów mięsnych, takich jak Warmia czy Ełk, ale też do mniejszych lokalnych – Dragon i Anpol.
– W ciągu ostatnich 2 lat ok. 10% członków zrezygnowało z członkostwa w grupie. Część zupełnie zlikwidowała produkcję trzody chlewnej, a część przeszła na tucz kontraktowy – przyznaje Grzegorz Turulski, prezes Lub Tuczu.
Wszystkiemu winne były niskie stawki za żywiec i nieprzewidywalność rynku wieprzowiny. Jeszcze w styczniu br. rolnicy z grupy otrzymywali niecałe 500 zł za sprzedanego tucznika, podczas gdy jesienią tego roku ceny wynosiły 730–740 zł/szt. Obecnie sytuacja się ustabilizowała, choć do tej pory jest w grupie kilku członków, którzy nadal mają zawieszoną produkcję i nie wstawiają warchlaków. Rolnicy ci obawiają się ponownej dekoniunktury.