StoryEditor

Koronawirus: wszystko zwariowało

Coraz poważniejsze obostrzenia związane z epidemią koronawirusa w Polsce wprowadzane przez Rząd zaczynają wpływać na prace w chlewniach. O tym jak dziś funkcjonują fermy pytamy zootechnika, kierownika fermy w Hruszniewie - Urszulę Pałyskę.
25.03.2020., 13:03h
– Wprowadzony ostatniej nocy zakaz i ograniczenie przemieszczania się już dziś jest odczuwalny w chlewniach. O ile udaje nam się zaplanować pracę naszej załogi o tyle problem pojawia się, kiedy potrzeba serwisu zewnętrznego – mówi w rozmowie z nami Urszula Pałyska. Kierowniczka fermy w Hruszniewie, w pow. łosickim, w woj. mazowieckim twierdzi, że pod dużym znakiem zapytania stoją dziś usługi techniczne i naprawy np. elektryczne.

– Pracownicy zewnętrzni mają często wydany przez swoich zwierzchników zakaz kontaktu z innymi ludźmi. Obawiają się 14 dniowej kwarantanny i odmawiają przyjazdu na fermę. W tej sytuacji musimy radzić sobie sami, ale pewne jest, że nie wszystko będziemy w stanie samodzielnie załatwić. Panuje chaos. Ludzie nie wiedzą, jakie konsekwencje czekają ich kiedy zetkną się z innymi osobami. Elektrycy bez sprzeciwu usuną, ale po godzinach i kiedy na fermie już nikogo nie będzie, awarię zewnętrzną. Jednak do środka budynków nikt nie chce wejść – mówi Pałyska. – Jak dziś połączyć wprowadzone lata temu zasady bioasekuracji, kąpania się, przebierania, wpisania do księgi wejść i podpisania oświadczeń z prewencję związaną z koronawirusem? Przecież osoba z zewnątrz musi być pilotowana w tej sytuacji przez pracownika fermy...

Podobnie sytuacja wygląda z kurierami i wysyłaniem paczek, np. próbek do badania. Zamknięto najbliższy, mieszczący się w biurze rachunkowym punkt nadawania paczek. Teraz trzeba wszystko nadawać na poczcie, jednak zootechniczka już drży, czy poczta da radę wszystko doręczyć na czas.

– Z odbiorem paczek jest nieco łatwiej, ale i tutaj zachowujemy ostrożność. Kurier zostawia paczkę na ziemi i się odsuwa. My w jednorazowych rękawicach poręczamy odbiór własnym długopisem, także nie kontaktujemy się. Po wejściu do budynku paczkę warto zostawić pod lampą UV, a my ściągamy rękawice i myjemy ręce mydłem – wyjaśnia Pałyska. 

Drogi sprzęt jednorazowy
– Wszystko zwariowało. Na początku bardzo trudno było kupić jednorazowy sprzęt wykorzystywany do pracy w chlewni, taki jak jednorazowe kombinezony, czy rękawiczki. Dziś stały się one  już dostępne ale są o min. 100% droższe. Np. rękawiczki, które kupowałam po ok. 8 zł, dziś kosztują 15,50 zł za paczkę. Jednak najdroższy, a mimo to niedostępny jest płyn do dezynfekcji na bazie alkoholu. Litr kosztuje ok. 500 zł – wylicza Pałyska.
Anna Kurek
Autor Artykułu:Anna Kurek

redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli trzody chlewnej.

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
22. listopad 2024 00:56