Stowarzyszenie „Otwarte Klatki” (dalej: Stowarzyszenie), zostało wspomniane we wskazanej wyżej publikacji wielokrotnie, wedle własnej oceny, w kontekście negatywnym i uznaje za konieczne odniesienie się do treści artykułu. Sposób przedstawienia działalności Stowarzyszenia, polegający na wykorzystaniu powszechnie dostępnych danych, w tym publikowanych przez samo Stowarzyszenie, przy jednoczesnej narracji pełnej domysłów i niedopowiedzeń, w ocenie Stowarzyszenia, miało na celu wywołanie u Czytelników przekonania, że istnieje jakiś ukryty cel jego działalności, inny niż pomoc zwierzętom hodowlanym. Przekaz tekstu sprowadza się do tezy, że działalność Stowarzyszenia jest u swych podstaw szkodliwa dla polskich producentów żywności i może być dyskretnie finansowana przez osoby trzecie. Żadne z oskarżeń, zawoalowanych pod postacią rozbudowanych pytań, zawierających w sobie nieprawdziwe tezy, nie padają wprost, aczkolwiek są one czytelne dla odbiorcy artykułu. Publikacja godzi nie tylko w dobre imię Stowarzyszenia, ale też w inne organizacje społeczne, o zbieżnym profilu działalności.
W artykule wskazano, że: Polityczną siłę ruchu ekologicznego w Europie Zachodniej wiele lat temu dostrzegła i najprawdopodobniej wielokrotnie wykorzystała dyplomacja rosyjska. Dziennikarskie śledztwa udowodniły, że Rosja dyskretnie finansuje wybrane organizacje ekologiczne w krajach Europy Zachodniej. Dalej w artykule wskazano, że: Za radykalizacją postaw ekologów może stać sposób finansowania ich struktur organizacyjnych lub inna pieniężna zależność. Finansowanie ekofundacji przez darczyńców zagranicznych bardzo łatwo może prowadzić do uzależnienia fundacji od oczekiwań sponsorów, szczególnie w sytuacjach, gdy darczyńcy wpłacają duże kwoty. Taka zależność może odpowiadać za niechęć protestujących aktywistów do osiągania racjonalnych kompromisów w prowadzonych sporach. (W przypadku Otwartych Klatek aż 72% budżetu stowarzyszenia wynoszącego prawie 11 mln złotych w 2022 roku, pochodziło z zagranicy (...).
Chociaż w pierwszej z cytowanych wypowiedzi nie wskazano jednoznacznie na Stowarzyszenie, to kilkakrotne użycie w dalszej części artykułu jego nazwy i wskazywanie na otrzymywane z zagranicy środki finansowe, sugerować może, że to ono jest jedną z organizacji dyskretnie finansowanych przez państwo Federacji Rosyjskiej. Zabieg ten nosi znamiona manipulacji faktami.
Po pierwsze, należy zwrócić uwagę na to, że doniesienia prasowe, na które powołano się w artykule, pochodzą z 2014 r. i dotyczą jakichś bliżej nieokreślonych organizacji w Europie i USA, działających na rzecz klimatu i wydobywania gazu ziemnego, z czym Stowarzyszenie nie ma nic wspólnego. Nie przeszkodziło to jednak w podaniu Stowarzyszenia za przykład organizacji, której majątek pochodzi z dotacji zagranicznych, przy jednoczesnej wzmiance o uzależnieniu od oczekiwań sponsorów, co z kolei wskazuje na możliwość „działania na zlecenie”.
Odnosząc się do powyższego, zacząć należy od źródeł finansowania działalności Stowarzyszenia, które od kilku lat corocznie publikuje na swojej stronie internetowej szczegółowe informacje na ten temat, wychodząc tym samym poza swoje ustawowe obowiązki w zakresie sprawozdawczości. Jeśli chodzi o rok 2022 i zagraniczne źródła finansowania działalności Stowarzyszenia, to nie jest tajemnicą, że chodzi o grant przyznany przez organizację Open Philanthropy Project, a zatem środki pochodzą z USA. Nie ma zatem żadnych podstaw do snucia domysłów, od jakich darczyńców pochodzą uzyskane środki i jakim celom mają służyć. Te dane są dostępne publicznie. Co więcej, przyznany grant stanowi wyróżnienie dla Stowarzyszenia, które jest jednym z najczęściej docenianych i nagradzanych na arenie międzynarodowej podmiotów działających na rzecz ochrony zwierząt i promocji efektywnego altruizmu. Owszem, zagraniczny amerykański sponsor realizuje swoje cele przez przyznawanie grantów i wyróżnień, ale cele te są jasno deklarowane, mają charakter dobroczynny i w żaden sposób nie wspierają jakiejkolwiek siły politycznej, zwłaszcza rządu rosyjskiego. Open Philantrophy Project finansuje np. prace nad lekami antywirusowymi czy badania jakości powietrza (wszystkie informacje o grantach dostępne są na stronie internetowej organizacji). Doszukiwanie się drugiego dna w podejmowanych przez prozwierzęce i proklimatyczne organizacje aktywnościach, w sposób, w jaki ma to miejsce w komentowanej publikacji, wygląda nie tyle na próbę faktycznej demaskacji jakiegoś negatywnego zjawiska, co szerzenie teorii spiskowych na tym gruncie.
Godzi się też zauważyć, że organizacje społeczne podlegają kontroli przez instytucje państwowe, a żadna z nich nie powzięła dotąd wątpliwości co do źródeł finansowania Stowarzyszenia.
Co do fragmentu: Większość z nas postrzega organizacje i fundacje ekologiczne jako stowarzyszenia zaangażowanych społeczników, walczących o szczytne ekologiczne i klimatyczne cele. Ten wyidealizowany obraz jest tylko w części prawdziwy. Dotyczy głównie emocjonalnie zaangażowanych społeczników, nieotrzymujących za swą pracę gratyfikacji finansowej, to również wymaga on komentarza. Zwłaszcza, że w dalszej części publikacji za przykład proekologicznej organizacji, zatrudniającej pracowników, podano Stowarzyszenie.
Po pierwsze, wypowiedź ta sugeruje, że Stowarzyszenie, a właściwie tworzące je osoby, nie są zaangażowane emocjonalnie w swoją pracę, a kierują nimi pobudki ekonomiczne. Skąd autor tekstu może to wiedzieć? Na jakiej podstawie wysnuwa twierdzenie, że gratyfikacja finansowa wyklucza działanie w szczytnym celu? Tytułem przykładu, czy naukowcy, poświęcający swoje życie na badania nad lekiem na nowotwory, powinni to robić nieodpłatnie, aby nie zostać posądzonymi o brak zaangażowania emocjonalnego w sprawę? Gdyby autor zadał sobie trud przeanalizowania historii Stowarzyszenia, to wiedziałby, że założyła je grupa przyjaciół, która przez kilka lat pracowała w pełni charytatywnie, w swoim wolnym czasie. Następnie osoby te zaczęły składać się na wynagrodzenie dla jednej z nich, aby mogła ona poświęcić więcej czasu na pracę w organizacji i jej rozwój. Przyniosło to efekty, które przerosły najśmielsze oczekiwania i pozwoliły Stowarzyszeniu na stanie się jedną z największych organizacji społecznych w Polsce i na świecie. To właśnie emocjonalne zaangażowanie i wiara w powodzenie misji tego typu organizacji, stanowi ich siłę napędową.
Po drugie, nie ma niczego złego w tym, że ktoś otrzymuje wynagrodzenie za pracę, nawet jeśli to praca w tzw. dobroczynności. Praca w organizacji społecznej, to praca jak każda inna w tym znaczeniu, że wymaga czasu, skupienia, zaangażowania, dokształcania się, gotowości do wyjazdów służbowych. Dodatkowo wiąże się z nią ogromne obciążenie psychiczne, tam gdzie codziennością jest obcowanie z historiami dotyczącymi przemocy i szeroko pojętego cierpienia. Wiele organizacji zajmujących się dobroczynnością zatrudnia specjalistów z rożnych dziedzin i opłaca swoich pracowników. Przykładem może być wspomniana w artykule i podana jako pozytywny przykład Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy lub Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. W otrzymywaniu wynagrodzenia za pracę w organizacji społecznej nie ma więc niczego moralnie niewłaściwego. Wręcz przeciwnie – dzięki zatrudnieniu na tzw. etat, organizacje takie mogą się rozwijać, uzyskują większą stabilizację w zakresie sprawnego funkcjonowania, a osoby w nich pracujące nie są przeciążone pracą po godzinach. W końcu, praca w organizacji społecznej to nie tylko realizacja określonej misji, ale w miarę rozrostu i profesjonalizacji konieczność wypełniania szeregu zobowiązań wynikających z przepisów prawa, co stanowi dodatkowe obciążenie osób je tworzących.
Po trzecie, godzi się zauważyć, że Stowarzyszenie jest jedną z nielicznych organizacji społecznych, które kierując się zasadą pełnej transparentności, publikuje corocznie sprawozdania finansowe oraz raporty z pozyskiwania i wydatkowania środków finansowych. Powszechnie dostępne są dane o liczbie zatrudnianych pracowników i wysokości ich wynagrodzenia, co zresztą autor sam zauważył. Fakt, że mógł on w swoim artykule podać informacje o wysokości wynagrodzeń w Stowarzyszeniu, nie wynika wcale z losowości doboru organizacji społecznej wskazanej jako przykład, a z tego, że Stowarzyszenie dobrowolnie udostępnia te dane, najprawdopodobniej jako jedyna tego typu organizacja w Polsce. Żaden przepis nie zobowiązuje do publikowania takich danych. Postawa Stowarzyszenia zasługuje na uznanie, bowiem wprost informuje ono swoich darczyńców na jakie cele – w tym wynagrodzenie – przeznacza otrzymywane środki. Darczyńcy, jak widać po publikowanych sprawozdaniach finansowych, nie mają problemu z tym, że organizacja wynagradza skuteczną pracę jej członków i nadal ją wspierają. Na marginesie należy zauważyć, że wysokość wynagrodzenia na oferowanych stanowiskach odbiega od stawek rynkowych i jest od nich niższa. Dotyczy to większości organizacji społecznych zatrudniających pracowników. Każda osoba decydująca się na pracę dla takiej organizacji jest świadoma, że gdzieś indziej mogłaby osiągać wyższe wynagrodzenie, jednak z uwagi na to, że wartością dodaną jest w tym przypadku praca zgodna z wyznawanymi wartościami, w pełni to akceptuje.
Publikowanie tego typu informacji służyć ma właśnie ograniczeniu domysłów, z jakich źródeł pochodzą i na jakie cele są wydatkowane pozyskiwane środki. Takiej transparentności należałoby oczekiwać od wszystkich organizacji społecznych, zarówno tych zajmujących się ochroną zwierząt, jak i zrzeszających hodowców, niezależnie od źródeł ich finansowania.
W komentowanej publikacji uwagę poświęcono także sposobowi działalności organizacji zwanych „ekologicznymi”. Za przykład ponownie podano Stowarzyszenie. Czytamy tam, że: Rolnicy i właściciele ferm hodowlanych najczęściej nie zdają sobie sprawy, z kim przyjdzie się im mierzyć, gdy w bramie gospodarstwa zobaczą grupę aktywistów z transparentem np. Otwartych Klatek. W rzeczywistości właściciel fermy jest bezbronny wobec przemocy kilkudziesięcioosobowej machiny korporacyjnej dysponującej budżetem 11 milionów złotych i dodatkowo wspieranej przez działania medialne.
Oskarżenie Stowarzyszenia o stosowanie przemocy – jakkolwiek przez autora rozumianej – jest nieuprawnione. O ile w historii Stowarzyszenia miały miejsce interwencje na fermach zwierząt futerkowych, o których informowano media, to należy zauważyć, że sprawy te zakończyły się prawomocnymi skazaniami za przestępstwo znęcania się nad zwierzętami przez hodowców lub pracowników hodowli. Dlaczego organizacja miałaby nie informować mediów o tym, co ujawniła realizując swoje cele statutowe? Dlaczego ujawnianie przypadków znęcania się nad zwierzętami miałoby być formą przemocy względem rolników lub właścicieli ferm? Czy przemocą jest może wspieranie lokalnych społeczności, które nie chcą budowy ferm w pobliżu ich miejsca zamieszkania?
Nie umknął uwadze Stowarzyszenia także fragment o programowym terroryzmie i terroryzmie ekologicznym, które to sformułowania odnoszą się do Stowarzyszenia. Jeśli przyjrzeć się definicji „terroryzmu” zawartej w Słowniku Języka Polskiego:
terroryzm «planowane i zorganizowane działania pojedynczych osób lub grup usiłujących poprzez stosowanie przemocy, okrucieństwa, zastraszania wymusić na rządach państw i społeczeństwach określone ustępstwa, świadczenia»
to nie sposób zgodzić się, aby jakiekolwiek podejmowane przez Stowarzyszenie działania charakteryzowały się okrucieństwem i polegały na zastraszaniu kogokolwiek. Stowarzyszenie skupia swoją działalność na prowadzeniu kampanii edukacyjnych i promocji etycznych postaw względem zwierząt.
Dalej, w komentowanym tekście napisano: W świetle opisanego aparatu grupowej przemocy, stosowanego przez organizacje i fundacje ekologiczne, naturalną staje się obawa o możliwość celowego wykorzystywania olbrzymiej sprawczości tych organizacji przez darczyńców i sponsorów zainteresowanych zapaścią polskiego i europejskiego rolnictwa. Nie trzeba być ekspertem, żeby zauważyć, że koszty produkcji rolnej w Polsce i Unii Europejskiej zawsze będą wyższe niż w Rosji, czy krajach Ameryki Południowej.
We fragmencie tym ponownie zarzuca się organizacjom społecznym, w tym Stowarzyszeniu, bycie zależnym od wpływów darczyńców, którzy działać mogą na szkodę interesu polskich rolników, co jest nieuprawnione i nie poparte żadnymi dowodami. Nie ma też podstaw, aby zarzucać tym organizacjom działania na rzecz zapaści polskiego i europejskiego rolnictwa w zamiarze wzmocnienia go na terenie Rosji lub w krajach Ameryki Południowej. Celem statutowym Stowarzyszenia (i pozostałych wspomnianych w tekście organizacji społecznych) jest ochrona zwierząt przed niehumanitarnym traktowaniem. Wiele z powszechnie stosowanych praktyk hodowlanych jest niehumanitarnych w swojej istocie, np. niedopuszczalny już w Polsce chów bateryjny drobiu, chów klatkowy zwierząt, czy długodystansowy transport żywych zwierząt. To tego typu praktykom sprzeciwiają się organizacje prozwierzęce. Nie jest zatem ich celem zniszczenie rolnictwa, a taka jego transformacja, która uwzględniać będzie aktualną wiedzę naukową o biologii i psychologii zwierząt. Empatią względem innych zdolnych do odczuwania cierpienia istot i chęć ochrony ich przed cierpieniem jest główną determinantą działalności osób tworzących organizacje społeczne. Rzeczą oczywistą jest, że za zmianami podążać mogą koszty dla osób zajmujących się zarobkowo hodowlą zwierząt, ale skoro nauka dostarcza nowych informacji wskazujących na związek określonych praktyk hodowlanych z cierpieniem zwierząt, a jednocześnie zgodnie z aktualną wiedzą można zrobić coś dla poprawy ich dobrostanu, to w naszej ocenie należy takie zmiany wprowadzić. Krótkoterminowy zysk ekonomiczny nie może być w takim wypadku decydującym kryterium.
Tezie o działalności na rzecz Rosji przeczy także to, że Stowarzyszenie, a także inne organizacje o podobnym profilu działalności, czynią starania na rzecz zwiększenia dobrostanu zwierząt w Rosji i Ukrainie i wspierają lokalne grupy aktywistów prozwierzęcych. Informacje na ten temat są powszechnie dostępne, zatem czy autor tekstu do nich nie dotarł, czy może je zignorował, bo nie pasowały do postawionej tezy?
Dodatkowo należy wskazać, że Stowarzyszenie współpracuje z przedsiębiorcami w Polsce czynnie wspierając nowoczesne rolnictwo, szczególnie w zakresie produkcji żywności roślinnej, czemu służy chociażby organizacja konferencji Plant Powered Perspectives. Eksperci pracujący w Stowarzyszeniu biorą udział w branżowych wydarzeniach, jak np. Kongres Mięsnych & Roślinnych Alternatyw, czy Forum Ekonomiczne w Karpaczu, gdzie aktywnie uczestniczą w organizowanych tam panelach dyskusyjnych. Wydarzenia te skupiają wielu polskich producentów żywności.
Ponieważ w komentowanym tekście niejednokrotnie odniesiono się do weganizmu, zauważyć należy, że także producenci żywności tradycyjnej coraz częściej wprowadzają do swojej oferty produkty pochodzenia roślinnego. Czy w takim razie oni także działają na szkodę polskiego rolnictwa, zwłaszcza tego opartego na produkcji zwierzęcej?
Reasumując, jedyną motywacją do działania dla osób tworzących Stowarzyszenie jest chęć realnej poprawy sytuacji zwierząt hodowlanych. Doszukiwanie się w podejmowanych przez Stowarzyszenie działaniach jakichś innych, ukrytych motywacji, jest bezpodstawne. Przedstawienie Stowarzyszenia w złym świetle, poprzez snucie domysłów, teorii spiskowych i nawiązywanie do jakichś bliżej nieopisanych zdarzeń sprzed wielu lat i odnoszenie ich do Stowarzyszenia jest wysoce niestosowne. Zaniechanie weryfikacji twierdzeń zawartych w artykule albo całkowite i celowe pominięcie źródeł w postaci licznych publikacji na temat finansowania działań Stowarzyszenia, świadczy o braku rzetelności dziennikarskiej.