W kontekście europejskiego rynku rolnego Polska, można powiedzieć, że stoi na czele debaty dotyczącej równowagi handlowej z Ukrainą. Polski eurodeputowany Andrzej Halicki, reprezentujący centroprawicową Europejską Partię Ludową, podkreśla potrzebę ochrony interesów rolników w UE przed intensyfikującą się konkurencją.
Zrównoważony rozwój Ukrainy i UE
Jak wynika z publikacji Politico, proponowane przez niego ograniczenia mają na celu eliminację „nierówności” i są krokiem w kierunku zrównoważonego rozwoju zarówno dla Ukrainy, jak i Unii Europejskiej.
Z drugiej strony ukraińscy rolnicy wyrażają nadzieję na głębszą integrację z Unią Europejską. Marzą o swobodnym przepływie swoich produktów – od zboża po drób – po wspólnym rynku europejskim. Jednakże według POLITICO istnieje obawa, że stanowisko państw członkowskich, w tym Polski, może wprowadzić barierę w tej wymianie.
Komisja Handlu Międzynarodowego Parlamentu Europejskiego ma w nadchodzącym tygodniu podjąć decyzję o wprowadzeniu bardziej restrykcyjnych środków wobec ukraińskich produktów rolnych. Decyzja ta, mająca na celu zrównoważenie handlowej szali, już uzyskała aprobatę Parlamentu i 27 krajów członkowskich.
Destabilizacja unijnych rynków rolnych
W obliczu wschodniego zagrożenia, gdzie Ukraina zacieśnia szeregi w obliczu rosyjskiej agresji, jej zachodni sąsiedzi – zarówno partnerzy w Unii, jak i sojusznicy w obronie – wyrażają zaniepokojenie. Krytyka dotyczy ukraińskiego eksportu, który według niektórych destabilizuje lokalne rynki, obniżając ceny i stawiając pod znakiem zapytania stabilność europejskich producentów.
Zobacz też: Bruksela: Jest porozumienie zapewniające większą ochronę rolników w UE
Europosłowie tacy jak Halicki postrzegają wzrost konkurencji ze strony ukraińskich gospodarstw rolnych jako zagrożenie dla europejskich rolników, podczas gdy Kijów wierzy w skuteczność zasad wolnego rynku i oczekuje, że kraje UE będą ich przestrzegać.
Konkurencja czy protekcjonizm?
Tymczasem lider Ukraińskiego Klubu Agrobiznesu Alex Lissitsa zauważa ironię w ograniczeniach, które mogą wydawać się sprzeczne z zachętami Unii Europejskiej do dostosowania się do jej standardów. Tymczasowe środki liberalizacji handlu, mające na celu wsparcie Ukrainy, wygasną w czerwcu 2025 roku, co zmusi obie strony do powrotu do warunków umowy o wolnym handlu z 2016 roku.
- Z jednej strony zachęcano nas do dostosowania produkcji do norm UE, a z drugiej strony – państwa UE ograniczają nasz eksport – stwierdził Lissitsa.
Polska, jako pierwsza popierająca akcesję Ukrainy do UE, wzywa do rozpoczęcia rozmów akcesyjnych na „realistycznych warunkach”. Dla Kijowa oznacza to rozpoczęcie od rolnictwa i wyjaśnienie różnic, zanim przejdzie się do innych kwestii. Jednakże, jeśli obecne spory są jakimkolwiek wskaźnikiem, może minąć wiele lat, zanim te bariery zostaną przełamane.
Lissitsa argumentuje, że protekcjonizm nie jest rozwiązaniem dla sektora rolnego UE. Zasugerował również, że polscy rolnicy są zbyt "małymi graczami" na globalnym rynku zbóż i zamiast tego powinni specjalizować się w produkcji kwiatów, owoców, warzyw, a nawet marihuany.
- Polscy rolnicy są zbyt małymi graczami na globalnym rynku zbóż, aby konkurować z krajami takimi jak Ukraina, Brazylia czy Rosja – stwierdził Lissitsa.
Polska, balansując między protekcjonizmem a liberalizacją, szuka sposobów na ochronę interesów swoich rolników. Wspieranie Ukrainy w jej europejskich aspiracjach musi iść w parze z zapewnieniem stabilności i rozwoju polskiego sektora rolnego.
Mkh na podst. POLITICO