Karol Bujoczek zaznaczył, że w ostatnich miesiącach bardzo się nasiliły nastroje, które mają charakter anty unijny i głosy krytykujące Zielony Ład, ale również niekiedy zachęcające do Polexitu.
- Myślę, że najlepiej byłoby zapytać samych rolników, co w tym Zielonym Ładzie konkretnie im przeszkadza i jakie z tego powodu ponieśli koszty. Jedyny nowy element w polityce rolnej od 2023 roku, to była próba wprowadzenia tak zwanego odłogowania 4% gospodarstwa, ale ona nie weszła w życie, bo Polska wystąpiła o derogację w tamtym roku, a obecnie to zostało całkowicie zawieszone. Inne wymogi obowiązywały również wcześniej, chociażby te elementy tak zwanej dobrej kultury rolnej – mówił dr Plewa. Zaznaczył, że gdy rozmawia z rolnikami o limitach dot. nawozów czy środków ochrony roślin, to żaden nie może pozytywnie odpowiedzieć na to pytanie, bo takich wymogów obecnie nie ma. Jednak – co jest faktem - zredukowana została liczba środków ochrony roślin i wielu oponentów w tej chwili twierdzi, że Europejski Zielony Ład był po to, żeby ograniczyć produkcyjność europejskiego rolnictwa.
- One są ograniczane, ponieważ badania naukowe pokazują, że mają bardzo negatywny wpływ na zdrowie. I największa redukcja tej listy nastąpiła w latach 2007-2015, także rok wcześniej niż Zielony Ład wprowadzono. Więc pojawia się pytanie, dlaczego teraz rolnicy protestują? Ja mam swoją odpowiedź, to jest jednak mimo wszystko efekt takiej antyunijnej propagandy, która przez ostatnie kilka lat płynęła również i z rządu – tłumaczył ekspert Team Europe.
Rolnicze postulaty powinny uderzać w import produktów rolnych z Rosji do UE
Ekspert zaznaczył, że Unia Europejska jest oskarżana o wszystko co jest możliwe, podobną narrację według eksperta stosuje się w przypadku Ukrainy.
- Przypomnę, że import z Ukrainy zbóż i roślin oleistych jest wstrzymany od ponad roku, a mimo tego ceny są bardzo niskie, ponieważ jest duża produkcja na całym rynku europejskim, a dodatkowo Rosja nie śpi, tylko wykorzystuje to, żeby zdominować rynek światowy i europejski, umieszczając rekordowe ilości zbóż na rynku. Ale o tym się w Polsce niestety nie mówi. Rolnicy w ogóle nie wspominają o tym. Nie widziałem żadnego hasła przeciwko tego typu działaniom rosyjskim, a widziałem na ostatnim proteście w Warszawie hasło, które mnie naprawdę zbulwersowało. Było następujące: „my rolnicy żądamy wystąpienia z Unii Europejskiej” – podkreślił Jerzy Plewa.
Jednak trzeba mocno podkreślić, że nie jest to stanowisko wszystkich rolników i właściwie nie wiadomo czy na pewno byli to rolnicy. O tym proteście mówiło się wielokrotnie, że było to jednak wydarzenie polityczne.
Bez środków unijnych gospodarstwa by się nie rozwijały
- Dobrze by było, żeby gdyby były jakieś głosy rolników, którzy inaczej na to patrzą, bo myślę, że to, co się teraz dzieje, to jest jakby podkopywanie pozycji polskich polskiego rolnictwa również dochodowej to warto o tym mówić. Dzisiaj na konferencji słyszeliśmy, że 50 proc. dochodów to są transfery budżetowe z polityki rolnej – mówił dr. Plewa. Z kolei Karol Bujoczek podkreślił, że polskie gospodarstwa nie wyglądałyby tak jak teraz gdybyśmy nie byli od 20 lat w Unii Europejskiej, bo nie moglibyśmy się rozwijać, bez funduszy unijnych, ale również dostępu do wspólnotowego rynku, gdzie lokujemy od 75 do 80% nadwyżek produkcji.
Dlaczego również nie warto krytykować obecności polskiego rolnictwa w UE oraz jak wpływać na kreowanie polityki rolnej, dowiesz się w wywiadzie poniżej. Argumentów jest sporo…