Na ceny na krajowym rynku jak zwykle wpływają ceny w eksporcie, zwłaszcza, że w tym sezonie asortyment skupowany przez porty jest naprawdę spory. Tyle, że z niektórej jakości pszenicą nie warto jest tyle kilometrów do portu jechać, bo korzystniej jest sprzedać lokalnie, ale w terenie wciąż niewiele się działo. Dopiero teraz handel zbożowy zaczyna się pomalutku budzić.
W naszych portach spory ruch
W naszych portach zrobił się spory ruch, pojawiły się statki i eksporterzy nagle zaczęli wzywać do realizacji kontraktów. Pszenica do portów skupowana jest w aż siedmiu asortymentach jakościowych, a ceny w zależności do jakości są bardzo zróżnicowane.
Pszenica o zawartości 14% białka jest tam kupowana po 980 zł/t, zawierająca 13,5% białka po 925 zł/t, a klasyczna konsumpcja z 12,5% białka kosztuje 845 zł/t. W asortymencie ogólnoużytkowym pszenicę posiadającą 11,5 % białka porty wyceniają na 780 zł/t, z 10% białka na 715 zł/t (tu niezbędna jest też gęstość 74 kg/hl i liczba opadania 220 sek.), natomiast ziarno pszenicy paszowej eksporterzy kupują po 710 zł/t.
Tak szeroki asortyment pozwala na spokojniejszą sprzedaż do portów, ale też zaciemnia nieco obraz naszego eksportu. Sparks podaje, że polskie porty do końca marca wyeksportowały 3,67 mln t pszenicy, nie wiemy ile z tego stanowiła pszenica konsumpcyjna, a ile pszenica paszowa. Tych danych obawiają się zarówno młynarze, jak i przetwórcy pasz.
Problemy jak zawsze
Ci pierwsi są jak zwykle są wyczuleni na każde większe ilości pszenicy, która znika z polskiego rynku, bo mniejszy wolumen pozostaje do wysortowania surowca o pożądanej przez nich jakości. A w tym roku mają szczególne powody do obaw, bo pszenicy z wyższym białkiem jest zdecydowanie mniej, a dodatkowo w badaniach wychodzi, że nawet pszenica zawierająca satysfakcjonujący poziom białka może nie mieć tyle glutenu co trzeba.
Producenci pasz natomiast, mają obawy, że w tym sezonie pszenicy paszowej wyjechało tak dużo jak nigdy dotychczas i to wydatnie uszczupla paletę zboża pozostającego do ich wyłącznej dyspozycji. W rozmowach z obydwoma kierunkami wyczuwa się jakieś lekkie zaniepokojenie, które być może zaraz po kilku tygodniach większej podaży na rynku zaraz zniknie. Bo zbóż jest wciąż w magazynach gospodarstw sporo i dalsze przetrzymywanie ich wydaję się golem samobójczym, ale przecież to już ćwiczyliśmy w poprzednim sezonie.
Ukraiński eksport przyspiesza
Warto także rzucić okiem, co dzieje się w ukraińskim handlu zbożami, bo wyraźnie Ukraina darowała już sobie polski szlak i mocno płynie transport wydrążonym przez własne wojska korytarzem na Morzu Czarnym. W kwietniu mamy do czynienia ze sporym przyspieszeniem eksportu zbóż z Ukrainy do 8 kwietnia wyeksportowano już 1,58 mln ton, podczas, gdy przed rokiem w analogicznym okresie było to "tylko" 848 tys. t.
Od początku tego sezonu do 10 kwietnia br. wyeksportowano 36,44 mln ton zbóż i roślin strączkowych, w tym: 14,3 mln t pszenicy, 2,1 mln t jęczmienia i 19,7 mln t kukurydzy. W porównaniu do ubiegłego roku, kiedy to obowiązywało trójstronne porozumienie o korytarzu zbożowym na Morzu Czarnym łączny eksport jest tylko 2,4 mln t mniejszy i wszystko skazuje na to, że przy obecnym przyspieszeniu ilości mogą się zbliżać do ubiegłorocznych.