– Dawniej żywienie krów w moim gospodarstwie zajmowało 3–4 godziny dziennie. Dziś trwa maksymalnie godzinę – mówi Tomasz Wawrzyniak, rolnik z okolic Kościana.
Rolnik wraz z żoną Anną oraz rodzicami prowadzi 370-ha gospodarstwo specjalizujące się w produkcji roślinnej oraz w hodowli krów mlecznych (140 szt.). Po przejęciu gospodarstwa Wawrzyniak systematycznie zwiększał powierzchnię oraz inwentarz.
– W naszym gospodarstwie zawsze były krowy mleczne oraz trzoda. Jednak ze względu na coraz mniejszą opłacalność oraz ciągłe problemy z ASF, w ubiegłym roku zrezygnowaliśmy całkowicie ze świń – opowiada rolnik. W 2007 roku rolnicy postawili oborę, która w tamtym czasie mieściła 45 krów mlecznych oraz młodzież i wyposażona była w halę udojową 2 × 2 typu autotandem. Po 9 latach gospodarze zdecydowali się rozbudować oborę i postawić nową większą halę udojową 2 × 4 autotandem, gdzie obecnie dojonych jest 140 krów. Dój zajmuje średnio 3 godziny rano i 2,5 godziny wieczorem. Poza tym w gospodarstwie zaadaptowane są jeszcze trzy budynki, gdzie trzymane są byki, jałówki i młodzież.
Wąskie podwórko i budynki
– Łącznie w gospodarstwie mamy 350–370 szt. bydła. Typowym problemem w naszym rejonie są wąskie działki, z mocno ograniczoną ilością miejsca i ciasnymi budynkami, co utrudnia pracę przy zwierzętach – mówi Wawrzyniak.
Przed automatyzacją przygotowanie TMR oraz karmienie odbywało się u Wawrzyniaka wozem paszowym Keenan o poj. 10 m3. Do skarmienia stada rolnik musiał przygotować 3 wozy dziennie.
– Z biegiem lat stado się powiększało i paszowóz okazał się za mały. Wtedy pojawił się pomysł kupna większego samojezdnego wozu. Wziąłem na testy taką maszynę, ale nie spełniła ona moich oczekiwań – wyjaśnia rolnik.
Problemem okazały się zbyt wąskie stoły paszowe (3,8 m) oraz ograniczona ilość miejsca do manewrowania. – Jak wysypaliśmy TMR na jedną stronę stołu, to nie mogliśmy już wysypać na drugą, bo koła wozu ugniatały wyładowaną paszę. Wtedy zaczęliśmy szukać innego rozwiązania – dodaje żona Anna.