Rynek rzepaku
Rzepaku mniej, będzie drożał
Kolejny raport USDA przynosi następne cięcia zbiorów rzepaku w UE, ten raport różni jednak od poprzedniego to, że spadki zbiorów są już na tyle duże, że nawet większa produkcja w Kanadzie ich nie rekompensuje. Tym samym spadać zaczynają zbiory rzepaku na całym świecie.
W bilansach Unii pojawiają się większe ilości w imporcie, mniejszy przerób, a i tak mamy do czynienia z dramatycznym spadkiem zapasów na koniec tego sezonu. Spadki zapasów mamy także w Chinach, których nie zrekompensuje nawet przesunięcie nadwyżek z Kanady, więc na rzepakowym rynku będzie się działo.
Tych, którzy efektów oczekują już teraz przestrzegam jednak przed zbytnim optymizmem. Moim zdaniem na prawdziwy efekt kruchego rzepakowego bilansu i odbicie cenowe notowań, a w efekcie cen krajowych przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Pierwszą okazją do pobudzenia rynku stanie się październikowa gra giełdowa wynikająca z przygotowania do znikających listopadowych kursów, to właśnie wtedy możemy zobaczyć świeczki na giełdowym wykresie, które mogą z nami już zostać na dłużej w kolejnych terminach notowań.
Rynek pszenicy
Wkręcieni w terminal?
No właśnie, co z tym "Czarnym Piotrusiem"? Niektórzy z Was przypominają sobie może dziecięcą grę w karty, polegającą na wyciąganiu jednej karty od poprzednika i tak dalej kolejka za kolejką. Cała talia składa się z par i jedna karta jest nieparzysta, ta nazywa się właśnie Czarnym Piotrusiem. Bo pary, jak je skompletujemy, to odkładamy na bok, a kto zostanie tylko z tym Czarnym Piotrusiem, jako ostatnią kartą, przegrany kończy grę.
Teraz walka o dzierżawę terminalu zbożowego w Gdyni przypomina mi nieco tę grę. Uczestnicy mocno się emocjonują i prześcigają ofertami, a wygrany=przegrany na koniec zostanie z bardzo drogim w obsłudze portem, obowiązkiem ogromnych inwestycji, które sam zadeklarował i będzie smutno spoglądał na niewielki ruch na zarządzanym przez siebie terminalu – to ten "Czarny Piotruś".
Od lat wypowiadając się na temat naszych portów zwracałem uwagę, na fakt, że ich utrzymanie jest swego rodzaju zbiorowym obowiązkiem branży. Obowiązkiem też rolników, którzy dokarmiać, choćby kroplówką nasze proty powinni sprzedażami. I co? A no okazuje się, że złoty czas nasze porty miały tylko w dwóch sezonach, kiedy płynął towar z Ukrainy. Gdy ten szlak został powstrzymany, to teraz zostaliśmy tylko z własnym rynkowym bałaganem, kompletnie nie pozwalającym na utrzymanie portów.
Słowem chcemy mieć, ale płacić za to mają oni. Owi oni, to w dawnym BTZ będą już za chwilę oczywiście wygrani w przetargu. Choć patrząc na to wszystko, co się na naszym zbożowym rynku rozoranym dopłatami dzieje, wątpię by mieli oni powód do wychylenia lampki szampana, gdy wygrają. Wojna nie będzie trwała wiecznie i Ukraina będzie wozić do swoich portów. Świętować raczej będą mogli Ci, co złożyli słabsze, ale poparte realiami oferty.
W tej grze są też i pary, jak we wspomnianej dziecięcej zabawie, bo przyglądając się ofertom trudno jest nie odnieść wrażenia, która firma pilnowała bardziej konkurenta i kogo się obawiała. Sami dojdziecie do takiego wniosku, jak prześledzicie moje zestawienie ofert opisane w artykule, który opublikowałem na naszej stronie, w dniu gdy ujrzały one światło dzienne.