Rynek rzepaku
Rzepak szuka stabilizacji
Dziwnie ten tytuł zabrzmi, zwłaszcza gdy te słowa przeczytamy po dniu giełdowym, w którym kursy skakały od 533 do 547 €/t, a skończyło się bliżej tej niższej granicy. Jednak, te ostateczne opanowanie rynkowej paniki świadczy dobitnie o tym, że rzepak na Matifie, pomimo różnych nacisków poszukuje stabilizacji.
Możliwe właśnie, że obserwując giełdowy efekt perturbacji logistycznych, które wystąpiły i nadal potrwają na rzece Mosel w Niemczech Zachodnich i to jak sobie z tym poradzi Matif, jesteśmy świadkami dwóch przeciwstawnych sił. Presji na wzrosty i potrzeby hamowania cen, bo wszystko można, ale ktoś przecież ten drogi towar musi chcieć kupić.
Dla rzepaku w Europie najważniejszym rynkiem, sorry konsumenci oleju spożywczego, są biopaliwa i tu drożejąca ropa naftowa też daje wsparcie. Dlatego rzepak podrożał i długo raczej mocno nie stanieje. To dobra informacja dla posiadaczy rolniczego czarnego złota.
Zresztą ci posiadacze w tym tygodniu zachowali się jak prawdziwi myśliwi. Wyczekiwali na rynkowego maksa i gdy się on pojawił, mocno zaczęli sprzedawać. Kiedy kursy zaczęły się zwijać, to przestali. Tak wyobrażam sobie właśnie rzepakową grę w tym sezonie. Czujne obserwowanie rynku i uderzenie w punkt, nawet, gdy następuje lekkie przełamanie. Nie zapominajmy też, że dzień giełdowy obecnie ma dwa szczyty, europejski ok. południa i związany z rynkiem amerykańskim, popołudniowy po godz. 15, w tym tygodniu nawet czasem bliżej godz. 17.
Rynek pszenicy
Dwa oblicza rynku zbóż
Krajowy rynek zbóż bardzo trudno jest w tym sezonie prognozować. Wyraźnie bowiem ścierać zaczynają się dwie opcje. Pierwsza, która wskazuje na kończący się okres zastoju podaży, związany z koniecznością uruchomienia zamrożonych z zapasach zbóż środków finansowych.
Ta opcja wskazuje na presję wywieraną dostawami do skupów, które przy jednoczesnej sprzedaży przez średnich i większych rolników do przetwórców, trudniej będzie odsprzedać i spowoduje obniżki w skupach.
Druga opcja, historycznie też uzasadniona zakłada scenariusz uruchomienia się eksportu. Przecież klasycznie przez wiele lat druga połowa sezonu w polskim eksporcie była zdecydowanie mocniejsza. To ostatnie lata, związane z tranzytem z Ukrainy, do którego nie ma co ukrywać przykleiły się także zboża krajowe, przyzwyczaiły nas, do tego, że od portów oczekujemy stałej aktywności.
W tej drugiej opcji górę bierze założenie, że eksport jednak się uruchomi i nawet, gdy podaż ruszy, to świadomi tego faktu krajowi przetwórcy, będą utrzymywać w terenie ceny na co najmniej dotychczasowych poziomach.
Czy możemy liczyć w tym scenariuszu na wzrosty? Kto wie, bo cła eksportowe w Rosji mogą rzeczywiście nieco kursy dźwignąć, tym samym ceny w portach pójdą do góry. Jednak w obecnych realiach wciąż takiego rynkowego wsparcia nam brakuje i w ciągu miesiąca raczej nic się nie zmieni.