Poniżej wywiad z Panem Marcinem Muchą – dyrektorem Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin, organizacji skupiającej producentów i importerów środków ochrony roślin.
Czy według środowiska producentów i importerów środków ochrony roślin możliwe jest wypełnienie zalecenia Komisji Europejskiej o redukcji zużycia środków ochrony roślin o połowę do roku 2030?
Najważniejszym elementem w dyskusji na temat zakładanego przez Komisję Europejską poziomu redukcji powinna być analiza tego, w jaki sposób go osiągnąć, w jakim czasie, a przede wszystkim - jakim kosztem. Od czasu ogłoszenia Europejskiego Zielonego Ładu wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że zaproponowane cele redukcyjne zostały wyznaczone bez odpowiednich podstaw naukowych i agronomicznych, na podstawie przesłanek, które nie uwzględniają specyfiki państw członkowskich, nie uwzględniają wpływu ekonomicznego na rolnictwo i handel międzynarodowy i nie biorą pod uwagę wcześniejszych osiągnieć państw w ograniczaniu zużycia środków ochrony roślin. Zresztą nie tylko my mamy wątpliwości.
Marcin Mucha
Dyrektor PSOR
Zatem kto jeszcze nie wierzył, że te cele są realne?
W ostatnich latach kilka renomowanych instytucji naukowo-badawczych opublikowało analizy prognozujące skutki realizacji celów Zielonego Ładu. Wśród najbardziej kompleksowych analiz znajdują się dokumenty opracowane przez Wspólne Centrum Badawcze Komisji Europejskiej, Służby Badawcze Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych i Wageningen University & Research.
Jakie wnioski płynęły z tych opracowań?
Wnioski z poszczególnych analiz są zbliżone i prognozują szereg negatywnych konsekwencji, m.in. spadek produkcji rolnej w UE, spadek dochodów rolników, wzrost cen żywności, wzrost zależności Europy od importu żywności, zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego
Czy polskie instytucje także pochylały się nad tym problemem?
Tak. Został przygotowany u nas raport Polityka Insight pt. „Wpływ Europejskiego Zielonego Ładu na polskie rolnictwo”. Jego autorami są eksperci z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – PIB i Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Wyniki tego raportu pokrywają się z wnioskami analiz zagranicznych.
Zatem podsumowując w jednym zdaniu, czy założenia Europejskiego Zielonego Ładu dotyczące redukcji środków ochrony roślin są realne do wypełnienia?
Biorąc pod uwagę dostępne dane, zmniejszenie stosowania środków ochrony roślin o 50% do 2030 roku wydaje się być celem nierealnym do osiągnięcia bez szkody dla rolnictwa. Ponadto, w świetle dzisiejszej sytuacji geopolitycznej, możemy stwierdzić, że przewidywane negatywne skutki będą spotęgowane przez m.in. zbrojną napaść Rosji na Ukrainę.
Czytaj także: Redukcja stosowania środków ochrony roślin aż o 80 proc.? Kolejne absurdy z Brukseli uderzą w rolnictwo
Dochodzą do nas sygnały, że wbrew opinii ekspertów podających w wątpliwość realność 50-procentowej redukcji i wbrew potrzebom środowisk rolniczych, Komisja Europejska chce jeszcze bardziej zaostrzyć swoją politykę wobec zużycia środków ochrony roślin. O co chodzi?
Obecnie na stole jest propozycja, która będzie nie tylko dobrowolnymi wytycznymi, ale stanie się obowiązującym prawem we wszystkich państwach członkowskich. Zgodnie z wyliczeniem przygotowanym przez Komisję Europejską, przewiduje ona w niektórych państwach redukcję przekraczającą 50%. Dotyczyć to będzie kategorii środków tzw. najbardziej niebezpiecznych, których redukcja ma osiągnąć 70%.
Jeżeli ambitne plany Komisji Europejskiej staną się prawem obwiązującym, to jak zdaniem producentów środków ochrony roślin, powinny być rozłożone akcenty, kiedy wiadomo, że poziom zużycia substancji czynnych jest już teraz bardzo zróżnicowany?
Aby cele redukcyjne były możliwe do osiągnięcia, powinny być one realistyczne i oparte na przesłankach naukowych. Nie można ich ustalać w sposób arbitralny bez uwzględnienia zróżnicowania państw członkowskich pod względem warunków stosowania środków ochrony roślin, presji agrofagów, uwarunkowań agronomicznych, potrzeb w zakresie bezpieczeństwa żywności, wpływu na różnorodność biologiczną czy względów społeczno-gospodarczych i bezpieczeństwa żywnościowego. Dlatego metodologia obliczania poziomów redukcji dla poszczególnych państw członkowskich przygotowana przez Komisję Europejską budzi wątpliwości. Trzymając się przyjętego kryterium dotyczącego zużycia substancji czynnej na hektar Polska mogłaby oczekiwać, że największy poziom redukcji powinien nastąpić w państwach członkowskich, które zużywają dwu- lub trzykrotnie więcej od średniej dla całej UE. W naszym kraju zużycie jest na poziomie około 2 kg/ha, czyli nieco poniżej średniej unijnej. Tutaj redukcja powinna być niska i mieć charakter dobrowolny.
Jednak często jest tak, że w krajach, gdzie zużycie środków ochrony roślin jest na wysokim poziomie, wynika to nie tylko z intensywności rolnictwa, ale także wysokiej presji agrofagów. Redukcja spowodować może tam np. epidemię chorób, która dotrze i do nas.
Ułomność podejścia Komisji Europejskiej polega m.in. właśnie na tym, że z jednej strony nakłada ona bardzo ambitne cele, a z drugiej strony nie proponuje adekwatnych rozwiązań i nie zapewnia narzędzi do realizacji tych celów. Dotyczy to realizacji założeń Europejskiego Zielonego Ładu nie tylko w zakresie celów redukcyjnych, ale również i w pozostałych elementach.
Jakie elementy ma Pan na myśli?
Świetnym przykładem jest tutaj definicja tzw. obszarów wrażliwych, której interpretacja w skrajnych przypadkach mogłaby spowodować uznanie nawet całego kraju za taki obszar. Skutkowałoby to wprowadzeniem zakazu stosowania wszelkich środków ochrony roślin – zarówno używanych w produkcji konwencjonalnej, jak i ekologicznej. W praktyce oznaczałoby to znaczne ograniczenie lub całkowitą eliminację produkcji rolniczej. Nie znam państwa członkowskiego, które nie miałoby obaw co do tych przepisów.
Czy podejście ilościowe, czyli redukcji zużycia kilogramów substancji czynnej o określony procent jest z punktu widzenia różnorodności środków ochrony roślin słuszne? Mamy przecież różne preparaty, które stosuje się w skrajnych dawkach, np. od 2–3 gramów do nawet 4000 gramów na hektar.
Jak wiadomo, dawka środka ochrony roślin jest uzależniona m.in. od pojawiającego się zagrożenia czy rodzaju uprawy, ale wiąże się też ze specyfikę produktu. Czytając strategię można odnieść wrażenie, że nie wzięto tego pod uwagę.
Czy zatem redukcja zużycia substancji czynnej w ujęciu ilościowym nie spowoduje, że rolnicy będą musieli zaprzestać używania preparatów o wysokiej koncentracji substancji – stosowanych w wyższych jej dawkach, a pozostaną im do dyspozycji środki z przeciwnego bieguna, których dostępność jest przecież coraz mniejsza na skutek m.in. wycofywania niektórych sulfonylomoczników, pyretroidów czy zapraw nasiennych?
Obecnie jest to trudne do przewidzenia, natomiast w ujęciu historycznym, redukcja zużycia substancji czynnej postępuje sukcesywnie od lat sześćdziesiątych XX wieku. Jest to efekt nieustannych inwestycji producentów środków ochrony roślin w zwiększenie skuteczności i wydajności produktów. Jak wynika z raportu firmy Phillips McDougall, średnie dawki w latach pięćdziesiątych XX wieku wynosiły 1,2 kg/ha dla fungicydów, 1,7 kg/ha dla insektycydów i 2,4 kg/ha dla herbicydów w przeliczeniu na substancję czynną. Do 2000 r. średnie dawki zostały zmniejszone do odpowiednio 100, 40 i 75 g/ha. Ta ewolucja technologii oznacza, że ilość składnika aktywnego stosowana przez rolnika jest obecnie o około 95% niższa, niż dawka stosowana w latach pięćdziesiątych XX wieku.
Czy obecnie, po tak znacznej redukcji, która nastąpiła przez ostatnie 70 lat, producenci środków ochrony roślin biorą pod uwagę dawkowanie substancji czynnej w strategiach wprowadzania na rynek nowych produktów? Jest tam jeszcze jakieś pole do manewru?
Strategie wprowadzania na rynek nowych produktów są decyzjami biznesowymi poszczególnych firm agrochemicznych. Mogę natomiast potwierdzić, że są prowadzone doświadczenia pod kątem redukcji ilości stosowanych preparatów. Dotyczy to zarówno produktów w fazie opracowywania, jak i produktów, które już znajdują się na rynku. Bardzo duży potencjał widzimy w zastosowaniu precyzyjnych technik aplikacji. Przykładowo po zmapowaniu pola możliwa jest aplikacja środków ochrony roślin jedynie na obszarze zaatakowanym przez szkodniki czy choroby, a nie na całym polu.
Gdzie zatem istnieje przestrzeń do redukcji zużycia środków ochrony roślin?
Jak wskazują autorzy wspomnianego raportu Polityka Insight, redukcja zużycia w Polsce jest możliwa tylko poprzez bardziej racjonalne stosowanie środków ochrony roślin. Dlatego według nas odpowiedzią na wyzwania związane z Europejskim Zielonym Ładem jest rolnictwo zrównoważone, które łączy w sobie najlepsze cechy systemu konwencjonalnego i ekologicznego, stawiając na integrowaną ochronę roślin oraz wykorzystanie między innymi nowoczesnych technologii w ochronie roślin. Wykonanie właściwego zabiegu ochrony, we właściwym miejscu i czasie pozwala na prowadzenie uprawy z poszanowaniem środowiska i zasobów naturalnych. To podejście, umiejętnie praktykowane, ogranicza zużycie środków ochrony roślin do niezbędnego minimum. Przykładowo zanim wykonamy oprysk, obliczamy, czy został przekroczony próg ekonomicznej szkodliwości i stosujemy środek tylko wtedy, kiedy to konieczne, a spodziewane straty są wyższe niż koszt oprysku. Z badań wynika także, że zastosowanie technik rolnictwa precyzyjnego otwiera możliwość redukcji stosowania środków ochrony roślin średnio o 20%.
Zobacz także: Do jakich czasów cofnie nas zrezygnowanie ze stosowania środków ochrony roślin w rolnictwie?
Na koniec chciałbym zapytać, jakie jest stanowisko europejskich stowarzyszeń, siostrzanych do PSOR, a dotyczące braku podobnej jak w UE redukcji zużycia substancji czynnej środków ochrony roślin w krajach trzecich, przy jednoczesnym wolnym handlu produktami rolnymi?
Tę sprawę można rozpatrywać na dwa sposoby. Z punktu widzenia rolników, dla których środki ochrony roślin są narzędziem pracy, redukcja w palecie dostępnych preparatów może powodować utrudnienia, a czasami wręcz uniemożliwić pełną ochronę upraw. Natomiast z punktu widzenia konsumenta żywności, nie ma to znaczenia, jakie preparaty są stosowane na uprawy, ponieważ importowana do Unii Europejskiej żywność musi spełniać tutejsze standardy bezpieczeństwa i poziom pozostałości substancji czynnych musi być w granicach ustalonych norm.
Dziękuję za rozmowę
W skład PSOR obecnie wchodzą następujące firmy:
- ADAMA Polska Sp. z o.o.
- BASF Polska Sp. z o.o.
- Bayer Sp. z o.o.
- CIECH Sarzyna S.A.
- Corteva Agriscience Poland Sp. z o.o.
- FMC Agro Polska Sp. z o.o.
- Nufarm Polska Sp. z o.o.
- Sumi Agro Poland Sp. z o.o.
- Syngenta Polska Sp. z o.o.
- UPL Polska Sp. z o.o.