Kolejny rok suszy to dla wielu gospodarstw problem spadku plonów i narastającego niedoboru pasz. Zwiększenie ilości wody dostępnej dla roślin w glebie jest dla nich strategicznym celem.
Z okresowymi niedoborami wody na przemian z ekstremalnie dużymi opadami mamy do czynienia od dziesięcioleci, dlatego ochrona zasobów wody w glebie jest prowadzona od dawna w naszych gospodarstwach – mówi
Henryk Ordanik, współzarządca Grupy Producentów Zbóż z miejscowości Karolew w powiecie gostyńskim (woj. wielkopolskie). Nasilenie tych niekorzystnych zjawisk trwa od wielu lat. Sytuacja pogorszyła się zwłaszcza w ostatnim pięcioleciu, kiedy znaczące
susze wystąpiły w latach 2015, 2018 i 2019. Skutkiem zachodzących zmian klimatycznych są też
towarzyszące suszom wysokie temperatury powietrza, zakłócające rozwój i plonowanie upraw, spadek poziomu wód gruntowych, wysychanie małych cieków, oczek wodnych, studni oraz obniżanie się lustra wody rzek i jezior – miejsc, z których wielu producentów korzysta jako źródeł wody do nawadniania upraw polowych.Bez blokowania wodyProwadzona w gospodarstwach od ponad 10 lat metoda
zatrzymywania wody w glebie nie blokuje jej całkowitego odpływu do rowów melioracyjnych. Polega na odprowadzaniu tylko okresowego nadmiaru wody z gleby. To dzięki temu systemowi w Karolewie uzyskuje się
średnie plony zbóż na poziomie 5–10 t/ha, a rzepaku od 3,5 do ponad 5 t/ha, zależne od przebiegu pogody w całym sezonie wegetacyjnym. Regulowanie poziomu wody w glebie obejmuje w gospodarstwie areał co najmniej kilkuset hektarów, a pośredni skutek jego oddziaływania obejmuje dużo większą powierzchnię…
Reportaż na ten trudny dla sektora rolniczego temat oraz metody ograniczenia skutków niedoboru wody dla roślin przeczytasz w wydaniu 11/2019 „top agrar Polska”.
[bie]