Ciężkie gleby wymagają innego podejścia do uprawy, a te tzw. minutowe w szczególności. Niekoniecznie też trzeba rezygnować z pługa na rzecz uproszczeń. O tym opowiada nam rolnik z południa Polski, który z taką glebą zmaga się na co dzień.
Do moich gleb muszę podchodzić z wielką uwagą i zaangażowaniem. Odkładanie w czasie kolejnych zabiegów uprawowych, np. po orce, kończy się tym, że rozbicie skib jest niemal niemożliwe, bo po wyschnięciu są one jak beton – mówi Józef Małczak z miejscowości Niedźwiedź na Dolnym Śląsku. Uprawia on 140 ha gleb, które określa jako mozaikowate mady. Wraz z ojcem, również Józefem, zgodnie przyznają, że właściwie jedyną wadą tych gleb jest to, że wymagają dużych nakładów energetycznych na uprawę. Poza tym zabiegi muszą być wykonywane zaraz po sobie, żeby wilgotną glebę dało się rozbić do struktury gruzełkowej. I faktycznie, na ich polach tę strukturę widać. Gleby te dobrze utrzymują wilgoć i nawet przy braku opadów rośliny nie cierpią nadmiernie z powodu braku wody.
– Ojciec gospodarzy już 50 lat i zdążył się już nauczyć, jak postępować z naszą glebą. Pomagają nam w tym teraz nowoczesne maszyny, bez których radzenie sobie z takimi madami byłoby dużo trudniejsze – mówi gospodarz.
Orka na całym areale
Ścierniska po zbiorze rzepaku czy zbóż zawsze są uprawiane talerzówką. Po rzepaku wysiewamy poplon, który przed orką likwidujemy znowu talerzówką – mówi rolnik.
Podstawą uprawy jest właśnie orka, wykonywana zawsze jesienią i pod wszystkie rośliny. Pod oziminy pola są orane pojedynczo, po 2–3 godzinach wjeżdża na nie ponownie talerzówka w celu pocięcia skib, a następnie siewnik talerzowy. Jeśli jest za sucho na wykonanie orki, zamiast pługa gospodarz stosuje kultywator bezorkowy na 15–20 cm.
Cały reportaż z Dolnego Śląska przeczytasz w czerwcowym wydaniu „top agrar Polska”.jd, fot. Daleszyński