Od początku roku mieliśmy do czynienia ze stałym spadkiem cen większości nawozów, ale jednocześnie taniały mocno zboża. Protestujący rolnicy nie oglądają się na szczyty cenowe na zbożowym rynku spowodowane wybuchem wojny, bo pamiętają, jakimi podwyżkami cen nawozów się to skończyło. Oczekują raczej stabilizacji warunków i tych kosztowych, i przychodów, dlatego przeanalizujmy, jak wyglądał rynek nawozów tuż przed wybuchem wojny, a jak wygląda teraz. Żeby uchwycić relację kosztów do przychodów, ceny nawozów przedstawimy dodatkowo w tonach pszenicy, jakie są potrzebne do zakupu tony nawozu.
Ceny stabilne, ale niższe
Na krajowym nawozowym rynku ceny od połowy lutego zaczęły się stabilizować. Od miesiąca ruch w cenach jest niewielki, a ewentualne zmiany dotyczą firm, które wystawiały ceny najbardziej odległe od średnich rynkowych. Zarówno zaangażowanie w protesty, jak i zbyt duże zawilgocenie pól, wielu powstrzymuje od wjechania z azotem, bo często ciągniki toną w błocie.
Nawozy azotowe jednak swych cen nie zmieniły, choć widełki cenowe w firmach handlowych są bardzo rozległe. Saletra amonowa 34% kosztuje średnio 1647–1850 zł/t, a średnia cena, wynosząca 1715 zł/t, jest porównaniu z cenami sprzed wybuchu wojny o ponad 1100 zł/t niższa. Jeszcze większa różnica zarysowuje się w cenach mocznika. Obecnie jest on sprzedawany po 1940–2254 zł/t, a średnia wynikająca z rozkładu cen krajowych, wynosząc 2031 zł/t, jest o 43% niższa niż sprzedawano ten nawóz tuż przed napaścią Rosji na Ukrainę. Podobna relacja utrzymuje się w r.s.m. 32%, który kosztuje średnio 1519 zł/t, a u dystrybutorów regionalnych kupimy go po 1416–1647 zł/t.