Oczywiście jesteśmy zależni od światowych rynków, jednak w nawozach, zwłaszcza tych azotowych, chciałoby się odczuwać jakąś opiekę państwa, które jest przecież głównym właścicielem krajowych zakładów, produkujących nie tylko na polski rynek, ale i na eksport.
Nie dla importowanych nawozów
Producenci nawozów z jednej strony słusznie utyskują na wciąż kontynuowany import nawozów z Rosji i Białorusi, bo jak podaje Rzeczpospolita w 2023 r. 27% nawozów azotowych importowanych do UE z Rosji trafiło właśnie do Polski. Jeszcze smutniejszy obraz przedstawiają tegoroczne statystyki dotyczące importu.
W pierwszej połowie br. aż 61% całkowitego importu nawozów azotowych stanowiły nawozy z Rosji, a 18% nawozy pochodzące z Białorusi. Z drugiej jednak strony, na co słusznie zwrócił uwagę wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak, producenci, dążąc do wyższych marż, nie mogą tracić z oczu interesu polskiego rolnictwa i naszego bezpieczeństwa żywnościowego. I tu jest chyba pies pogrzebany, bo nasi krajowi producenci, niezależnie od słusznych po...