Sytuacja w wielu regionach jest, mówiąc delikatnie, nieciekawa. Woda stagnuje na wielu polach tworząc nierzadko wręcz jeziora, a deszcz cały czas pada. Prognozy dodatkowo wciąż przewidują opady. To oznacza, że w wielu miejscach potrzebna będzie przerwa w deszczu liczona w tygodniach, żeby woda z pól zeszła, a gleba osuszyła się na tyle, żeby dało się w pole wjechać.
Składników brakuje, bo zostały wypłukane do głębszych warstw. Chodzi przede wszystkim o azot, ale też magnez czy potas. Te dwa ostatnie można było rozsiewać na pola praktycznie w każdym momencie zimy, jeśli pola nie były zalane, pokryte śniegiem lub zamarznięte poniżej 30 cm. Z azotem trzeba było czekać m.in. na kryterium temperaturowe. Chodzi o próg 3°C, który jeśli utrzyma się przez 5 kolejnych dni w okresie od 1 stycznia do końca lutego, to można wcześniej niż 1 marca zastosować nawozy azotowe. Dziś to kryterium zostało osiągnięte niemal w całym kraju, co oznaczone jest na mapie kolorem żółtym i zielonym.
Niestety warunki polowe nie wszędzie pozwalają na wjazd w pole, bo jest zwyczajnie za mokro. Mamy jednak sygnały, że np. w woj. dolnośląskim i to na cięższych stanowiskach udało się rozsiać nawozy azotowe w rzepaku już w połowie lutego dzięki m.in. temu, że deszczu spadło w niektórych regionach mniej i ścieżki technologiczne były przejechane już kilka razy jesienią.
Czego brakuje?
Roślinom, szczególnie jęczmieniom, ale też innym sianym wcześniej zbożom brakuje już azotu. Składnika nie ma w strefie korzeniowej, bo został wypłukany do głębszych warstw. Głównym powodem zatem, dlaczego teraz obserwujemy żółknący jęczmień, są braki azotu, ale też choroby, jak mączniak czy plamistość siatkowa.
Jeśli chodzi rzepak, to niedobory azotu nie są jeszcze bardzo widoczne, ale rośliny wykazują już symptomy niedoboru boru, które widać na przekroju korzenia. W Polskich glebach znajduje się raczej niewiele boru (raczej dolna granica przedziału 2–210 mg/kg gleby). Wg stacji chemiczno-rolniczych aż 73% gleb ma niską zawartość tego mikroskładnika, a dodatkowo dostępne dla roślin jest z tego raptem 5–6%. Pamiętajmy zatem albo o jego dostarczaniu doglebowym, np. z obornikiem, nawozach mineralnych wieloskładnikowych zawierających ten pierwiastek lub w postaci boraksu. Wiosną jednak, jak tylko uda się wjechać w pole z np. insektycydem, warto podać go dolistnie, np. 2 razy po 150 g/ha. Pamiętajmy, że bor silnie podnosi pH cieczy roboczej (nawet o 2 punkty), więc najpierw dodajemy do opryskiwacza insektycyd, wymagający niższego pH, a potem odżywkę z borem.
Pamiętać o potasie
Ważnym elementem odżywiania roślin jest potas, który reguluje gospodarkę wodną roślin. Mimo że jak na razie mamy nadmiar wody, to w końcu z pewnością będzie jej brakować w krytycznych momentach w maju czy czerwcu. Warto więc, znowu – jeśli warunki pozwolą, podać roślinom potas, ale też magnez i siarkę. Na rynku nie brakuje dobrze rozpuszczalnych nawozów z wysoko przyswajalnymi składnikami.