Wariactwo cenowe z nawozami mineralnymi spowodowało prawie histerię na rynku. Wielu rolnikom podniosło ciśnienie, a w szczególności tym, którzy nie kupili wcześniej nawozów azotowych, bo wydawało im się jeszcze na początku sezonu, że 1500 zł za tonę saletry amonowej to dużo… Nikt nie przewidział takiego scenariusza.
Odpowiedzią niektórych decydentów politycznych czy też ekologów na tę sytuację, jest zalecanie rolnikom stosowania nawozów naturalnych zamiast mineralnych. Trzeba jasno powiedzieć, że to utopia. Oczywiście, na naszych słabych glebach, byłoby to zbawienne – zwłaszcza obornik jest bezcenny. Po pierwsze jednak ze względu na znaczne zmniejszenie produkcji zwierzęcej w Polsce tych nawozów brakuje, a po drugie są też ograniczenia prawne w ich stosowaniu dotyczące ilości, tj. 170 kg/ha N rocznie oraz terminów stosowania, np. gnojowicę możemy stosować na polach najpóźniej do 25.10., a obornik do 30.10. Pozostaje też kwestia możliwości ich pogłównego stosowania. Generalnie, przy dzisiejszej intensywności, precyzji i wysokości produkcji, nawozy naturalne są świetnym wsparciem, lecz nie mogą być zamiennikiem nawozów mineralnych.
Nie jesteśmy jednak bezsilni. Możemy zaoszczędzić na nawozach – trzeba zacząć jednak zacząć od tego, żeby poznać nasze gleby dokładnie i zbadać zawartość składników pokarmowych oraz odczyn. Trzeba pobrać próbki gleby – możemy to zrobić już teraz – nawet w rosnących oziminach. To dopiero pierwszy krok. A jak dalej postępować, żeby zaoszczędzić na nawozach, podpowiem Wam w tym odcinku Pogotowia polowego top agrar Polska.
Obejrzyjcie koniecznie!