Z większości obszarów Polski rolnicy z niepokojem oczekują na deszcz. Wody w glebie na poziomie 0–7 cm brakuje w wielu lokalizacjach, a najgorzej jest w woj. lubuskim, wielkopolskim oraz w dużych częściach kujawsko-pomorskiego, zachodniopomorskiego, dolnośląskiego, łódzkiego, opolskiego, śląskiego, czy lubelskiego (patrz mapa; źródło IMGW).
W tych rejonach wilgotność gleby spadła do poziomu 5–10%, a wystarczy wspomnieć, że wartości poniżej 40% wskazują na jej deficyt w strefie korzeniowej, co przekłada się na dalszy rozwój roślin. Woda w wierzchniej warstwie gleby jest też potrzebna do efektywnego działania nawozów, zwłaszcza azotowych oraz herbicydów doglebowych.
Szansa na poprawę
Dzisiaj i jutro producenci południowej połowy kraju mogą liczyć na opady deszczu, deszczu ze śniegiem, czy samego śniegu, co poprawi tę niekorzystną sytuacje. Jednak równoległe ochłodzenie spowolni wegetację, może także spowodować zamieranie roślin, zwłaszcza jeśli temperatury spadną znacząco poniżej zera. Z takimi przygruntowymi przymrozkami mieliśmy w marcu do czynienia, kiedy termometry na wysokości 5 cm nad gruntem wskazywały nawet –9,5°C.
Na większą falę opadów, i to w całej Polsce, można liczyć dopiero od połowy przyszłego tygodnia, gdyż synoptycy przewidują w tym czasie zmianę frontów powietrza i napływ wilgotniejszych jego mas znad oceanu atlantyckiego. Oby te prognozy się sprawdziły, gdyż suszy od marca nie pamiętają nawet najstarsi rolnicy.
[bie]