W tym roku wiosna wręcz luksusowo traktuje rośliny. Mamy wystarczająco dużo wilgoci w glebie, żeby nawozy działały, a rośliny rozwijały się prawidłowo. O tej porze roku w poprzednich paru latach mieliśmy już w niekórych regionach suszę nasiloną do tego stopnia, że ci rolnicy, którzy dysponują deszczowniami podlewali rzepak, żeby rozpuścił się nawóz. Nadmiar wody też nie jest jednak dobry, bo opóźnia wiosenne zabiegi, jak chociażby nawożenie czy ochronę. Wszelkie spóźnienia w tych obszarach oznaczają redukcję plonu. Wody z jesieni i zimy było tak dużo, że brak opadów w marcu nie wpłynął negatywnie na uprawy. Jakie skutki szybkiej i wilgotnej wiosny obserwują rolnicy z różnych regionów kraju?
Zobacz także: Rzepak kwitnie o 3 tygodnie prędzej, czy chowacz podobnik też rzuci się na niego wcześniej?
Nie wszystkie zboża miały lekko
– Tegoroczną wiosnę można uznać za wyjątkową ze względu na sporą ilość wody z opadów jesiennych i zimowych, ale też ze względu na przyspieszenie wegetacji. Szczególnie po rzepaku widać to przyspieszenie, bo zaczął kwitnąć 2 tygodnie wcześniej niż w poprzednich latach – mówi Karol Putz z miejscowości Marianowo Brodowskie w Wielkopolsce, który gospodarstwo prowadzi wraz z rodzicami i rodzeństwem. Ze względu na posiadane gleby lekkie do średnich w zdecydowanej większości, nie było problemu z wiosenną agrotechniką. W gospodarstwie zazwyczaj uprawia się bezorkowo, jednak pługa używa się np. pod buraki i to wiosną, a to tylko dlatego, że zagospodarowania wymagają nawozy naturalne. Rodzina Putzów utrzymuje bowiem ponad 1000 szt. bydła opasowego.
– Tej wiosny z powodzeniem udało nam się nawieźć wszystkie stanowiska pod buraki i w miarę bezproblemowo zaorać. Pod buraki orzemy też m.in. dlatego, że w systemie bezorkowym nawozy naturalne nie są całkowicie przykryte glebą i mogą powodować wypalanie siewek buraka. To z kolei przerzedza obsadę, a puste miejsca szybko zajmują chwasty – mówi Karol Putz.