Wokół biologicznej metody ochrony roślin krąży wiele niedomówień. Sam pamiętam jak pod koniec lat 80. zastosowałem pierwszy środek biologiczny zawierający bakterie Bacillus thuringensis na szkodniki drzew owocowych. Był to amatorski eksperyment i szczerze mówiąc, zadziałało to, choć poniżej oczekiwań. Ale od tamtej pory minęło ponad 30 lat i postęp w rolnictwie jest niesamowity.
Przez te wszystkie lata obserwowałem oraz w sposób bierny, czyli ze strony użytkownika obserwowałem zmiany w ochronie, w tym biologicznej. Niestety, mało w tej dziedzinie działo się, przynajmniej w porównaniu do metody chemicznej. Nieco rozwijała się technika stosowania ww. bakterii. Pojawiły się grzyby Trihoderma i Phytium. Oczywiście miał miejsce sukces kruszynka w kukurydzy. Jednak w roślinach rolniczych poza zwalczaniem omacnicy kruszynkiem oraz grzybem Coniothyrium na sprawcę zgnilizny twardzikowej nie widziałem spektakularnych sukcesów biologicznej ochrony roślin. A szkoda... Bo ochrona roślin powinna wykorzystywać naturalny wyścig zbrojeń, jaki ma miejsce cały czas w przyrodzie.
Czy zatem światowa nauka oraz biznes rolniczy dostarczą nam nowych, równie dobrych jak chemia rozwiązań biologicznych. Na ile są one skuteczne? Czy są one opłacalne ekonomicznie? Ile ostatecznie będą kosztowały? Będzie okazja dowiedzieć się o tym.
Podczas naszych styczniowych seminariów będzie miała miejsce Sesja II. Na niej Maximilian Rüdt z N.U. Agrar powie nam o niemieckich doświadczeniach z ochroną biologiczną. Ja wykładu wysłucham szczególnie uważnie. A Wy? Zapraszam do zapisów i udziału w jednej z trzech lokalizacji stacjonarnie lub na sesję online z Poznania. Szczegóły po kliknięciu w poniższy link.
tcz