StoryEditor

Z gryzoniami możesz jeszcze walczyć

Gryzonie w latach ciepłych i suchych, sprzyjających ich rozmnażaniu mogą wyrządzać poważne szkody w uprawach. Co ciekawe, ich rozmnażaniu nie przeszkadza nawet zima pod warunkiem, że na polach leży gruba pokrywa śnieżna. W tym roku tych szkodników jest sporo, szczególnie na południu kraju.
26.11.2020., 14:11h
Nasiąknięta wodą gleba to nieprzyjazne środowisko dla gryzoni. W wielu rejonach kraju właśnie z takimi warunkami mamy teraz do czynienia. Nie oznacza to jednak, że ich populacja jest zagrożona. Gryzonie mogą przenieść się na nasypy czy fragmenty pól położone wyżej, gdzie ryzyko zalania ich nor jest mniejsze. Okresem, w którym warto zwrócić większą uwagę na tę kwestię jest nadchodząca zima. To, że teraz możemy nie obserwować gryzoni na niektórych polach nie oznacza, że ich tam nie ma. Dość licznie występują one natomiast na działkach czy w ogrodach przydomowych, co oznacza, że dobrze radzą sobie w trudnych warunkach i mogą się jeszcze przenieść bliżej pól uprawnych.

Poszukać przeciwnika

Obecność gryzoni na polach zdradzają uszkodzenia na roślinach oraz wejścia do nor. Zaobserwowanie tych drugich może być w tym roku utrudnione przez intensywne deszcze, które mogły spowodować ich rozmycie i sprawić, że są niewidoczne. Nor zatem szukamy przy miedzach czy rowach. Należy jednak sprawdzić, czy są to nory czynne. Gryzonie bowiem po jakimś czasie mogą przenieść się w inne miejsce. W tym celu na powierzchni hektara wyznaczamy obszar 100 m2 (10 × 10 m), najlepiej w 3–4 punktach pola. Występujące na nim otwory do nor zadeptujemy i po paru dniach sprawdzamy, czy zostały one na powrót odgrzebane. Liczba czynnych nor podpowie, czy został przekroczony próg szkodliwości. Jesienią wynosi on 200–300 czynnych nor/ha, a wiosną 100–200 nor/ha.

Naturalni wrogowie

Zwalczanie gryzoni na polach należy przeprowadzać przede wszystkim jesienią. Jako główną broń należy traktować uprawę gleby, czyli podorywkę i orkę. Warto pamiętać, że im więcej resztek i materii organicznej w glebie, tym większe ryzyko zasiedlenia stanowiska przez gryzonie. Tam, gdzie nie udało się, np. zebrać zboża czy słomy, może być ich więcej.
Warto też postawić na naturalnych wrogów gryzoni. Należą do nich m.in.: ryjówki, jeże, łasice, płomykówki, bociany czy myszołowy. Ptakom można pomóc w wyłapywaniu gryzoni. Na otwartych polach warto ustawić tyczki o wysokości 3–4 m (na zdjęciu), na których będą one siadać i wypatrywać zdobyczy. Wystarczą cztery na każdy hektar. Innym sposobem ograniczania liczebności gryzoni jest walka chemiczna, która jednak jest mocno ograniczona.

Chemia jest, ale mało

Jeśli chodzi o walkę chemiczną, niestety nie mamy dużego pola do popisu. Od kilku lat na rynku dostępny jest tylko jeden preparat pozwalający na walkę z gryzoniami na polu (był też okres, kiedy ten preparat nie był dostępny). Ziarno zatrute fosforkiem cynkowym 01 AB ma rejestrację w zbożach ozimych i jarych oraz w sadach drzew ziarnkowych i pestkowych. W zbożach preparat można zastosować raz, poza sezonem wegetacyjnym – późną jesienią, podczas bezśnieżnej zimy oraz na przedwiośniu. Zatrute ziarno wykłada się po 10–20 sztuk do otworów nor lub wykopanych dołków, zabezpieczonych np. deską. Jednorazowo można zastosować do 2 kg/ha preparatu. Opakowanie 20 kg kosztuje 340–360 zł.

jd, fot. Daleszyński
Jacek Daleszyński
Autor Artykułu:Jacek Daleszyński

redaktor top agrar Polska, specjalista w zakresie uprawy roślin.

Pozostałe artykuły tego autora
Masz pytanie lub temat?Napisz do autora
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
22. grudzień 2024 13:35