Porównywał on specyfikę holenderskich i polskich gospodarstw.
– Produkcja zwierzęca w Holandii jest bardzo intensywna, ale prowadzona na małej powierzchni. Mamy 1,8 mln krów i ok. 2,15 mln ha użytków rolnych. W Polsce jest natomiast ok. 2,1 mln krów, a użytków rolnych jest ok. 14 mln ha. Województwo lubuskie ma powierzchnię połowy Holandii, a utrzymuje zaledwie 7 tys. krów – mówił. Dodał, że dla Polski oznacza to wciąż możliwości rozwoju sektora mlecznego. W Holandii natomiast branża ta nie jest w stanie się już rozwinąć. Brakuje gruntów rolnych, których cena w najatrakcyjniejszych rolniczo regionach dochodzi do 200 tys. euro/ha. Holenderscy rolnicy mierzą się z obostrzeniami azotanowymi. Niemal 40% całego azotu znajdującego się w przyrodzie pochodzi ze źródeł rolniczych. Dlatego też w ostatnich 20 latach inwestowali dużo pieniędzy, np. w nowoczesne rozrzutniki obornika i aplikatory doglebowe do gnojowicy, zmniejszające straty azotu.
Jak podkreślił Mechiel Melse (na zdjęciu), Holandia pozbywa się nadmiaru obornika, którego nie ma jak zagospodarować. Po wysuszeniu jest eksportowany, m.in. do Polski. Dodał, że na ten produkt jest w naszym kraju spore zapotrzebowanie, bo polskie gleby są z reguły słabe, a dostępność krajowego obornika ograniczona przez niedostateczne pogłowie zwierząt.
Organizatorem wydarzenia była Katedra Agronomii Wydziału Rolnictwa, Ogrodnictwa i Bioinżynierii UP, Holendersko-Polska Izba Gospodarcza (NPCC) oraz RDH Urban. Seminarium odbyło się w Biocentrum UP w Poznaniu.