Wygląd pól wiosną tego roku pokazał, że odporności chwastów na herbicydy występują coraz częściej. Jednak zazwyczaj rolnicy uznają, że jest to po prostu niska skuteczność zastosowanych preparatów. Wielu wciąż się wydaje, że temat uodparniania chwastów na substancje aktywne ich nie dotyczy, ale niejednokrotnie są w błędzie. Zwłaszcza na tych polach, gdzie od wielu lat stosuje się te same substancje i ich mechanizmy działania – głównie z grupy HRAC B – czyli ALS, a w większości sulfonylomoczniki.
Dlaczego właśnie na te substancje rośliny się uodparniają? Ponieważ na rynku najwięcej jest herbicydów właśnie z ich zawartością, więc siłą rzeczy od lat są one najczęściej stosowane w walce z chwastami. Do tego, opryski z ich użyciem przeprowadza się przede wszystkim wiosną, zdarza się, że nawet kilka razy w jednym sezonie.
Kolejną grupą substancji aktywnych, na które uodparnianie się chwastów w zbożach jest coraz bardziej zauważalne, są graminicydy - do zwalczania chwastów jednoliściennych. To herbicydy z grupy HRAC A – czyli ACC. Podobnie jak w przypadku ALS, stosuje się je głównie wiosną. Odporności na tę grupę chemiczną i jej mechanizmy działania jest mniej, ale jednak już występują w przypadku m.in. miotły czy wyczyńca.
Łatwiej i skuteczniej jest zwalczać chwasty jesienią
Jesienne zwalczanie chwastów pozwala na wykorzystanie kilku mechanizmów działania herbicydów nawet w jednym zabiegu. Poprawia to jego skuteczność bez ryzyka powstania i zwiększania odporności chwastów na substancje aktywne. Dodatkowym atutem przeprowadzenia zabiegu jesienią jest fakt, że rośliny konkurencyjne dla uprawnych są w początkowych fazach rozwoju. A co za tym idzie – zdecydowanie słabsze i bardziej wrażliwe na stosowane herbicydy, a więc też łatwiejsze do zwalczenia. Dodatkowo, są one wtedy jeszcze mniejszym zagrożeniem dla rośliny uprawnej: zabierają jej mniej składników pokarmowych, wody, światła, nie utrudniają przezimowania.
Pamiętajmy przy tym, że wiosną zaraz po ruszeniu wegetacji często ciężko jest wyjechać w pole, temperatury są za niskie, więc herbicydy nie wykazują odpowiedniej skuteczności... Natomiast chwasty w takich warunkach wciąż się rozwijają. Kiedy więc w końcu oprysk jest możliwy, może być na niego za późno. Chwasty są już w tak zaawansowanych fazach wzrostu, że trudno jest zwalczyć je herbicydami. Wtedy pojawia się spory problem. Dlatego najlepiej jest wykonać zabiegi herbicydowe jesienią, a ewentualny oprysk wiosenny potraktować jako poprawkowy lub uzupełniający.
Miotła zbożowa – najwięcej stwierdzonych odporności na herbicydy wiosenne
Do chwastów jednoliściennych, których najtrudniej pozbyć się wiosną z pola (a czasem jest to wręcz niemożliwe), należą przede wszystkim miotła zbożowa, wyczyniec polny i coraz częściej stokłosy. Do walki z najgroźniejszym z nich, czyli miotłą zbożową, mamy jesienią dwie bardzo skuteczne substancje aktywne - flufenacet oraz prosulfokarb. Flufenacet można również używać do walki z wyczyńcem polnym, natomiast prosulfokarb zwalcza również niektóre chwasty dwuliścienne. Obie substancje mają odmienny mechanizm działania od wspomnianych wcześniej herbicydów wiosennych, co daje gwarancję ich skuteczności nawet na szczepy miotły odpornej na herbicydy z grupy HRAC A i B.
A co, jeśli…? Czyli kiedy jesienne zwalczanie chwastów trzeba przełożyć?
Jesienne zabiegi herbicydowe są więc już koniecznością. Oczywiście, są sytuacje, kiedy nie można ich wykonać i oprysk trzeba przełożyć na wiosnę. Największą przeszkodą w stosowaniu wielu z tych substancji, które działają doglebowo, jest susza. Co prawda rzadko się zdarza, żeby jesień była bardzo sucha, ale jednak… zdarza się. Podobnie w przypadku przymrozków, wyjątkowo niskich temperatur lub bardzo dużych opadów – kiedy wjazd na pole będzie niemożliwy – zabiegi herbicydowe trzeba przenieść z jesieni na wiosnę.
Utrudnieniem mogą być też oczywiście bardzo późne siewy. W takim przypadku rośliny uprawne będą w niezaawansowanych fazach rozwojowych, podobnie jak chwasty – nie będzie więc sensu stosować preparatów nalistnych. Do tego również pogoda może nie sprzyjać. W takim przypadku może się zdarzyć, że zabieg jesienny trzeba będzie przełożyć na wiosnę. Jednak warto pamiętać, że takie działanie nie powinno być regułą – podyktowane oszczędnością czy brakiem czasu - a raczej ostatecznością – gdy zabieg jesienny nie jest możliwy do wykonania.